poniedziałek, 1 września 2014

Pieśń Śmierci (POPRAWIONE)

Nazywam się Mai Musicrose, ale jestem znana jako Pieśń Śmierci. Dlaczego? Ponieważ każda moja ofiara umierała z włączoną jakąś piosenką. Przypadek? Nie wiem, ale dziwnym trafem zawsze tak jest. Ile już takich ofiar było? Dosyć dużo. Jestem zabójczynią na zlecenie, a dzięki temu, że ani razu nie zawiodłam ciągle mam jakieś zlecenia. Żadko mam czas odpocząć, jedynie mogę coś zjeść, umyć się, bywa też, że nie mogę spać, bo najlepiej się zabija w nocy. Jest tego też plus, bo nie myślę czy dobrze robię. Telefon. Kolejne zlecenie. Ubrałam szybko czarne jeansy, fioletową bluzkę i szarą bluzę do tego granatowe nike. Złapałam za szczotkę i rozczesałam moje fioletowe włosy, a następnie zaplotłam dwa małe warkoczyki. Wyskoczyłam szybko przez okno, przy okazji zabierając kluczyki i wsiadłam na motor, szybko go odpalając. Sarah Nightsky- tak się nazywa moja ofiara. Ma 42 lata i dwójkę dzieci. Mieszka na ulicy Cicha. Pół godziny jazdy i już byłam na miejscu. Weszłam po drabinie na parapet i spojrzałam do pokoju. Jak się okazało była tam Sarah. Słuchała muzyki... SERIO?!... Eh... Przynajmniej mnie nie usłyszy. Poszukałam otwartego okna, a kiedy je znalazłam, wskoczyłam, jak się okazało do łazienki. Na szczęście nikt jej nie zajmował. Najciszej jak umiałam otworzyłam drzwi i rozglądając się po domu za bachorami, zaczełam iść w stronę pokoju w którym znajdowała się moja ofiara. W pomieszczeniu, o drzwi wcześniej od mojego celu, siedziała czarno włosa dziewczyna. Chyba z kimś rozmawiała. Uznałam, że nie będzie mi przeszkadzać, więc po cichu weszłam do pokoju Sarah. Usłyszałam dobrze znaną mi melodię "Pentatonix - Aha!". Wyjęłam z pochwy pistolet. Wycelowałam w lekko kołyszącą się w rytm muzyki na boki głowę ofiary. Znając ten rytm łatwo wyczułam kiedy strzelić , a następnie w odpowiednim momencie pociągnęłam za spust. Sarah opadła na krzesło. Szybko na wszelki wypadek załadowałam pistolet i usunęłam się w cień. Usłyszałam kroki, a potem zobaczyłam jak córka mojej ofiary podchodzi do niej i zaczyna płakać, przytulając jej ciało. Byłam blisko okna na którym stał cyklamen, więc cicho je otworzyłam, omijając kwiat i szybko wyskoczyłam, przepraszając dziewczynę w myślach. Tak. Miałam wyrzuty sumienia, których nigdy nie miałam, choć zabijam odkąd skończyłam 7 lat. Odpaliłam motor i odjechałam. Pojechałam nad jezioro. Było mi przykro. Nie chciałam tych biednych dzieci pozbawić matki. Niestety musiałam inaczej bym umarła z głodu, bo wieść by się szybko rozniosła o mojej klęsce, co by też skutkowało bycia pośmiewiskiem. W dodatku zabiliby mnie moi "towarzysze", uznając to za zdradę. Siedziałam tak niewiem jak długo, ale nagle usłyszałam jak ktoś jedzie samochodem. Miałam to gdzieś. Dla tej osoby będę tylko niewinną dziewczynką, ponieważ nikt nie wie jak wygląda Pieśń Śmierci, prócz moich ofiar i innych zabójców z Elder. Zobaczyłam jak jakaś kobieta idzie z torebką z krokodyla.
- Przepraszam, czy nie wiesz gdzie jest najbliższy bar?- zapytała się mnie.
- Nie mieszkam tutaj.- skłamałam. Nie jestem przewodnikiem, ani jakimś punktem informacyjnym, żeby opriwadzać turystów po mieście.Nagle usłyszałam czyiś płacz. Poszukałam źródła dźwięku, którym okazał się czarno włosy chłopak. Ubrany był w szare spodnie i niebieską bluzę do tego biało- czarne adidasy. Podeszłam do niego.
- Hej... Czemu płaczesz?- zapytałam go, kucając obok. Ten podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Chwilę się wahał, ale w końcu wziął głęboki oddech i otarł ręką łzy.
- Pewnie nie uwieżysz w to, ale moja mama...- rozpoczął, ale głos mu się zaczął łamać i ponownie w jego oczach pojawiły się łzy. Poklepałam go pokrzepiająco po prawym ramieniu.- Moja mama niedawno została zamordowana...- powiedział, kiedy się w końcu ogarnął. Zdziwiłam się. Przecież dzisiaj tylko ja przyjmuję zlecenia...
- Moje kondolencje... Jak się nazywała?-
- Sarah Nightsky.- To jego matka była moją ofiarą...
<TUTAJ ZAKOŃCZONE BYŁO PRZED POPRAWĄ>
Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z rodziną moich ofiar, więc siedziałam cicho, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Bałam się, że zdradzę przypadkiem tożsamość Pieśni Śmierci, przez co od razu trafiłabym do więzienia... Chyba, że moi "towarzysze" byliby szybsi. Wtedy trafiłabym do piekła. Jest jeszcze wiele możliwości, ale jedną z najbardziej prawdopodobnych jest zabicie przez ojca. Czy tak mogę nazwać osobę, która nauczyła mnie jak się zabija? Osobę, która traktowała mnie jak worek treningowy? Myślę, że nie. Jedank dzięki niemu i przez niego jestem sobą. Zabójczynią, która zabija niewinnych ludzi bez mrugnięcia okiem. Jednak jaki mam inny wybór? Nie chcę być jak te dziewczyny, które się chowają po ciemnych zaułkach i czekają na swoich klientów... Chociaż... One przynajmniej nie muszą zabijać...
- Czemu nic nie mówisz?- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos tego chłopaka. Zapomniałam, że tu jest...- Tak właściwie... Kim jesteś?- zapytał się czarno włosy. Nie może się dowiedzieć, że to ja zabiłam jego matkę. Pewnie chciałby się zemścić.
- Mai Musicrose...- przedstawiłam się.
- Cas Nightsky... Mieszkasz w tym mieście?- zapytał się zaciekawiony chłopak.
- Niestety tak...- odparłam ze smutkiem... Co się ze mną dzieje? Najpierw dowiaduję się, że posiadam smumienie, a teraz uczucia. Może jeszcze zaraz zacznę tu płakać, bo zabiłam temu chłopakowi matkę?
- Jakoś nie kojarzę Ciebie... Czy ty chodzisz do szkoły?- Eh... Czy on się ode mnie nie odczepi? Wtedy nadszedł mój ratunek- zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałam.
- Słucham?-
- Witam, jestem osobą, która zleciła zabójstwo Sarah Nightsky- powiedziała osoba po drugiej stronie. Eh... Ten to wie kiedy do mnie zadzwonić.- Czy już jest na tamtym świecie?-
- Tak... Pokój jej duszy...- powiedziałam szczerze.
- Oj tak. Po tamtej stronie jej będzie o wiele lepiej.- najwidoczniej zleceniodawca uznał, że żartuję- Pieniądze są już na twoim koncie. To tyle, Żegnam.- pożegnał się, a następnie rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni i już miałam odejść, gdy usłyszałam:
- Nienawidzę Cię- spojrzałam na osobę, która to powiedziała. Cas...
- Rozumiem to. Nie chcę wybaczenia, bo mi się nie należy. Powiem Ci jednak, że na moim miejscu też byś to zrobił.- powiedziałam spokojnie, jednak czułam przygnębienie. Może jednak lepiej było umrzeć z głodu niż zabijać?
- Mylisz się, ja na twoim miejscu wrócił do rodziców i już nigdy nie uciekał z domu- w jego głosie słychać była złość, ale jego wypowiedź mnie samą wkurzyła.
- Myślisz, że uciekłam z domu? Takie dzieciaki siedzą w zaułkach i czekają na zbawienie. Inni oczekują, że znajdą się jacyś mili ludzie i dadzą im trochę kasy. Są inne sposoby na zarobienie pieniądzy, ale mi ojciec wybrał jak będę zbierać na życie. To on nauczył mnie sztuki zabijania, której nauczyłam się mając 7 lat. Ja byłam dla niegl nikim, najważniesze były pieniądze. Stał się taki, gdy moja matka zmarła, a miałam wtedy 6 lat.- lata zapomnienia o nienawiści do rodziców runęły przez tego chłopaka. Nienawidziłam mojego ojca za to co ze mną zrobił, za to ile razy musiałam iść do szpitala po naszych "treningach". Mojej matki za to co zrobiła jej śmierć z moim tatą. Wiem, że nie z własnej woli umarła, ale jednak darzę ją nienawiścią. Nagle przypomniałam sobie, że Cas nadal tutaj stoi. Zauważyłam, że jest zaskoczony tym co powiedziałam, a ja lekko się uśmiechnęłam. W ciągu paru godzin moja maska obojętności zaczęła powoli znjkać, a przez tą rozmowę całkowicie odeszła w zapomnienie. Powoli zaczęłam odchodzić, ale nagle odwróciłam się do Cas'a, który już się ocknął z zaskoczenia, jednak milczał.
- Ludzie popełniają błędy, a moim błędem było pójście w ślady ojca. Uwierz, że jest mi przykro, bo dopiero po śmierci twojej matki to zrozumiałam. Jakbyście mieli problemy to dzwoń.- powiedziałam do niego, jednocześnie rzucając kartkę z moim numerem.- Uznaj to za początek mojej pokuty za zabójstwa.- dodałam, a następnie szybko wskoczyłam na motor i odjechałam w tylko sobie znanym kierunku.
Tego dnia moje życie zmieniło się nie do poznania. Tak naprawdę kiedy dawałam synowi Sarah mój numer telefonu myślałam, że zadzwoni na policję i za pomocą tego skrawka papieru mnie znajdą. Jednak po miesiącu nadal pozostałam nie uchwytna dla nich, za to zadzwonił do mnie jakiś czas później. Po głosie poznałam, że nie jest zadowolony z tego powodu, a także smutek. Okazało się, że Evelynn Nightsky, jego młodsza siostra, jest poważnie chora, ale nie mają pieniędzy na operację. Oczywiście je im dałam. Dwa tygodnie po tym dostałam, wczesnym rankiem, od niego wiadomość, że niestety zmarła. Oczywiście przekazałam kondolencje Cas'owi. Chwilę później wreszcie policja mnie znalazła i zabrała do więzienia. Tam odpokutowałam resztę swojego życia.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Dlaczego poprawiłam? Ponieważ było dużo błędów, których wcześniej nie zayważyłam. W dodatku mam zamiar dać tego one-shota na konkurs literacki w mojej szkole.
Miałam początowo zrobić z tego NaLu +18, ale wtedy by się nie nadawało na konkurs.