wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 5

                        Kwiat Snu

Emily

To nic nie znaczy. To nic nie znaczy. Powtarzam to zdanie cały czas jak mantrę. Napewno to nic nie znaczy, dużo osób ma tak samo na nazwisko i nie są rodziną... prawda? Nosz... Po co ja o tym myślę? Przez to ta blondyna załatwiła już moje malunki. Spojrzałam na jej aurę pod kontem siły... blady żółty... Czyli już ją moje malunki wyczerpały... Nie trzeba brać jej pod uwagę... Ciekawe co u Rin'a..  Ten niebieskowłosy idiota walczy z drugim, tyle że tamten jest czarnowłosy. Ten to miał już niebiesko-białą aurę...
-Na serio masz na nazwisko Dragoneel?- zapytał się stojący przede mną Natsu. Teraz się jego aurze dokładniej przyjrzałam przyjrzałam. Była wyraziście czerwono-pomarańczowa. Hmm... Czyli ciekawie by się z nim walczyło...
-Taa...- To. Nic. Nie. Znaczy.
- Hmm...- mruknął cicho Natsu.
"Natsu myśli..." mówiły przerażone oczy blondynki, a moje? Zapewne wyrażały po raz pierwszy w życiu rozbawienie...? Tak to się nazywa? Nigdy się nie uśmiechałam... Pomijając zamknięty już rozdział mojego życia z Rainbow... Eh... Ciekawe jak ona się miewa... Dzięki niej świat wydawał mi się taki... kolorowy... Nie ma się jak temu dziwić w końcu to Plastyczna Smoczyca... Tak bardzo za nią tęsknię...

Castiel

Krótkie, niebieskie włosy. Błękitne oczy. Zadziorny uśmiech na twarzy. Ubrany jak zawsze- biała koszulka na krótki rękaw i granatowe spodnie. Nie się nie zmieniłeś Rin...

12 lat temu, jama Paroli.

Tego dnia obudziłem się wyjątkowo późno, było już chyba po połódniu. Siedziałem na moim łóżku i czekałem, aż Parola wróci ze zwiadów. Codziennie raz za dnia wylatywała z jamy i wracała po prau godzinach. Nigdy nie chciała mi powiedzieć co wtedy robi, a ja po pewnym czasie zaczęłem uznawać to za zwiady. Zawsze wracała z jakimś zwierzęciem dla siebie, a w koszu, który sobie stwarzała, miała jakieś pieczone udka z kurczaka albo owoce i warzywa. Zawsze zależało to od tego czy chciało jej się zmieniać w człowieka i kupić na mieście czy wolała ukraść z sadu jabłka, gruszki lub z ogródka jakiegoś biednego wieśniaka pomidory albo kapustę...
- Zeref się obudzi!- usłyszałem czyiś krzyk. Było to dosyć dziwne, ponieważ nikt do nas nie przychodził, wyjątkiem była Musica, ale to był ludzki głos... Pobiegłem szybko do wyjścia z jamy, a tam... Leżała cał w szkarłatnej cieczy Parola. Chciałem do niej podbiec, ale wtedy zauważyłem jakiegoś człowieka. Miał krótkie, niebieskie włosy oraz błękitne oczy zaślepione żądzą mordu. Ubrany był w czarny długi płaszcz i czarne budy. Najdziwniejsze w nim było to, że... z wyglądu przypominał dziecko w moim wieku... Miałem nadzieję, że mnie nie zauważył, ponieważ skoro zabił Parolę to ja dla niego to nic trudnego. Bałem się... Nagle morderca mojej przybranej matki odwrócił się i odszedł... Podbiegłem do Paroli, a gdy zrozumiałem, że ona nie żyje przysiągłem sobie dwie rzeczy: Stanę się silniejszy i pomszczę moją opiekunkę. Po pewnym czasie przyleciała po mnie Musica i zabrała do swojej jamy. Tam poznałem Mai...

Dlaczego wcześniej nie skojarzyłem tego dzieciaka z Rinem? Nie wiem... ale tu i teraz spełnię moją przysięgę. Zabiję Rina. Obudziła się we mnie taka wściekłość, że każdy w promieniu kiloketra słyszał niezrozumiałe krzyki. Rin nadal nie wzruszony odpierał ataki. Widząc to wkurzyłem się jeszcze bardziej.
- Smocze Słowo: Cierpienie.- użyłem tajnej techniki Słownego Smoczego Zabójcy. Z oczu Rina zaczęła wypływać strugami krew, a on sam zgiął się w pół, a następnie upadł. Tylko dla mnie widoczne słowa "Cierpienie" cieły skórę Zabójcy Bogów. Z ust Rina zaczęła wypływać szkarłatna ciecz, a także błania o litość.
- Nigdy Ci tego nie wybaczę... Zabójco Paroli...- na te słowa Rin wytrzeszczył oczy, a następnie... Uznajmy, że zemdlał... Dobra nie ukrywajmy... On umarł. Zrobiłem zniesmaczoną minę i odszedłem powoli w stronę dwójki moich tymczasowych towarzyszy. Dopiero teraz poczułem zmęczenie, lecz odsunęłem je na bok, bo zobaczyłem, że ten różowowłosy idiota stoi i rozmawia z... żeńską wersją siebie?... Em... Czy ja coś ćpałem?... A może to zmęczenie?

Natsu

- Nie mam zamiaru z tobą walczyć.- oznajmiłem Emily, a ta się tym zdziwiła?
- Dlaczego niby?- powiedziała zaskoczona dziewczyna. Idiotka...
- Nie mam zamiaru walczyć z kimś kto możliwe, że jest z mojej rodziny.- odpowiedziałem na jej głupie pytanie. Czy ona potrafi myśleć? Wiem, że skoro ma na nazwisko jak ja to nie oznacza, że jest kimś z rodziny, ale jest szansa. Ta zamiast zrozumieć o co mi chodzi spojrzała na... całego we krwi niebieskowłosego chłopaka.
- Niemożliwe... On przegrał...- Emily zaskoczona opadła na kolana, jakby zaczynając rozumieć w jakiej jest sytuacji.- Dobrze puszczę was, ale pierw powiedzcie mi po co wam Kwiat Snu.- nareszcie... Chcę jak najszybciej wrócić do jamy Music'ki, bo jestem straaaaaaaaaaaaaasznie głoooodny. W dodatku został tam Happy, przekupiono go rybką...
- Nie mówcie jej...- nagle ten słwny idiota nam zakazał jej odpowiedzieć... Powalił go?
- Czemu niby? Przecież inaczej nas nie puści.- zapytałem Cas'a. Co on sobie myśli? Nie chce uratować przyjaciółki?! Jest poprostu skończonym idiotą.
- To ona...Ona doprowadziła Mai do tego stanu...- oznajmił nas Słowny Smoczy Zabójca. Chwila... Musica mówiła, że była ona różowowłosa... No przecież...
- Mai?-zapytała zdziwiona Emily. Albo udaje głupią albo na serio nie wie, że prawie zabiła Mai.
- Pięć miesięcy temu w Crocus ludzie Zerefa zaatakowali Muzyczną Smoczycę i jej wychowankę. Byłaś wśród osób, które rozpętały bójkę.- przypomniał dziewczynie czarnowłosy powoli odchodząc do niej z morderczym wzrokiem. Chwila... Przecież oni się nie lubią... Nie rozumiem już nic... Mózg mi się przegrzewaaaaaa...
- Ah... O tą fioletowowłosą chodzi...- wyraz twarzy Emily teraz wyrażał smutek. Czyżby żałowała tego czynu?- Ona żyje?- zapytała z nutką nadziei.
- Żyje i potrzebujemy Kwiatu Snu, aby stworzyć lekarstwo dla niej.- odezwała się od dłuższego czasu milcząca Lucy. Chyba też zauważyła, że Emily prawdopodobnie żałuje tego czynu.
- Trzeba było tak od razu. Chodźcie za mną.- oznajmiła różowowłosa, po czym obróciła się i ruszyła, a my za nią. Choć Cas pokazywał, że nie jest zadowolony tym... Po jakiejś półgodzinnym marszu po śniegu ujrzeliśmy jakiś dziwny niebieski kwiat. Dookoła nic nie rosło tylko on. Podeszła do niego Lucy i zerwała jeden płatek... TYLE SIĘ NAŁAZIĆ DLA JEDNEGO PŁATKA??!! Ech... Przynajmniej możemy już wracać.

Mai <tak bardzo chciałam już jej perspektywę *-* dop. Neko>

Cały czas widzę ciemność. Jak ja jej nienawidzę... Grrr... Tylko czasem słyszę czyjeś głosy. Chyba wczoraj słyszałam Musicę opowiadającą moją "śmierć" dwójce magów. Ach... Czyli ja już od pięciu miesięcy leżę i nic nie robię... Zaraz... Jak oni się nazywali? Lucy Heartphilla i Natsu... Dragoneel. Dagoneel. Tak dawno tego nazwiska nie słyszałam... Był wczoraj też ktoś o znajomym głosie... Mam na końcu języka to jak on się nazywał... Hmm... ENCYKLOPEDIA! Czyli jednak wróciłeś... Chwila... Ktoś tu idzie... Coś mówią, ale ja nic nie rozumiem... Po pewnym czasie czuję dziwny zapach...Teraz ktoś mi coś wlewa do ust.
" Obyś się obudziła, gramofonie."- O ty... GRAMOFON??!! JAK JA CI GRAMOFON ROZSTRZASKAM NA GŁOWIE TO MNIE POPAMIĘTASZ!!
.
.
.
Mam czucie w rękach? Lekko poruszam palcami... Udało mi się... Czyżbym mogła...Spróbuję... Próbuję powoli otworzyć oczy....

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Omg... Jakie to długie O.O
Mai: Ej... A czy są jakieś skutki uboczne tego lekarstwa?
Może nie, może tak... Zobaczymy co moja głowa wymyśli.
Maj: Boję się...

czwartek, 3 lipca 2014

Powiadomionko

Nie wiem czy kogolwiek to interesuje, ale co mi tam.
Mai: Przejdź do rzeczy.
Dobra, dobra.. Nie piekiel się tak...
Jak każdy mam plany na wakacje i już jutro jeden z nich stanie się rzeczywistością.
Mai: Neko...
Echia... Tak się nazywam ;>
Mai: *facepalm*
... To na czym to stanęłam?... A już wiem. Jutro jadę na obóz harcerski, nie, nie jestem harcerką, ale chciałabym, na dwa tygodnie. W wolnym czasie planuję pisać nowy rozdział, więc jeśli dziś nie będzie rozdziału to oczekujcie wyjątkowo długiego rozdziału po moim powrocie, a nawet jeśli wrzucę dziś to i tak postaram się napisać jak najdłuższy rozdział. Choć nie wiadomo czy mi się uda, w końcu to obóz HARCERSKI. Rano ćwiczenia, ogniska, śpiewy, warty (to chyba jedna lepszych pór na pisanie hehe xP) itp... Wymęczę się... ale schudnę ;> No ale nie ważne do dziś lub do mojego powrotu.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*