niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 15

Acnologia
Mai
3 Miesiące później...
Nikt się tego nie spodziewał. Nagle poprostu przyszedł Kai, który pilnował z paroma innymi magami Acnologii i powiedział to czego wyczekiwałam. Obudziła się. Jednak zamiast pędzić razem z resztą magów musiałam się sprzeczać z Cas'em, a czemu? Bo dramatyzował.
-Nigdzie nie idziesz!- prawie krzyknął czarnowlosy.
- Nic mi się nie stanie!- odpowiedziałam krzykiem.
- Wiem, że nie zależy Ci na Twoim życiu, ale pomyśl o tym, że musisz myśleć nie tylko o swoim życiu, a także dziecka.!-
- Ugh... Będę się trzymała z daleka. Ja muszę tam iść, Cas. Po to właśnie tutaj czekałam, zostawiłam rodzinę, przyjaciół. Nawet Alice!-
- Nie.- powiedział spokojnie, aczkolwiek stanowczo.
- Niech Ci będzie...- poddałam się.- Od kiedy ty taki troskliwy wobec kogokolwiek innego niż Evelynn i Din?-
- Od zawsze.- odpowiedział, widać bylo że się śpieszy. - Dobra, ja lecę, a ty tutaj zostajesz. Zrozumiano?-
- Tak...- powiedziałam ponuro, a Cas po chwili wyszedł. Rzucilam się na łóżko i przeklinałam cholerne dziecko.
Cas
'Jaka ona uparta. Boże. Powinna ona myśleć o tym dziecku, a nie rzuca się w wir walki, która nie dość, że może ją zabić to jeszcze dziecko!' Myślałem cały czas w drodze do pomieszczenia w którym czekała Acnologia. W końcu po dość długim spacerze przez ciemne korytarze dotarłem do ohrommych metalowych drzwi zza których było słychać odgłosy walki. Otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to poranionych ludzi Zerefa.
-Twór Słowa: Miecz- powiedziałem, a po chwili w mojej prawej ręce pojawił się miecz. Kolejną rzeczą jaką zrobiłem było rzucenie się w wir walki. - Ryk Smoka Słowa! Skrzydło Smoka Słowa!- cały czas używałem jakichś zaklęć tak samo jak reszta, ale smok był tylko lekko zadraśnięty. Za to my już powoli traciliśmy siły. Nagle smok strzelił we mnie ogromną czarną kulą. Widziałem wszystko jak w zwolnionym tempie. Lecący śmiertelny cios i... fioletowe włosy. 'Mai! Miała być w pokoju! Głupia!' Byłem wściekły, ale wolałem zostawić to na później i podbiegłem do dziewczyny.
- Wszystko ze mną w porządku- odpowiedziała na niezadane jeszcze przeze mnie pytanie, jednocześnie próbowała wstać z ziemi. Była cała pocharatana, ale nie było żadnych poważnych obrażeń. - Zakończmy to wreszcie, słowniczku.- powiedziała to z pewnością w głosie. - Pieśń Smoka: Muzyczne Uniesienie. - nagle poczułem że odrobina mojej siły powróciła, a nawet została wzmocniona. Wiedziałem o co jej chodzi. Pomogłem jej wstać z ziemi nie puszczając jej ręki. ' Damy radę.' Usłyszałem jej głos w swojej głowie. ' Mam nadzieję.'
- Połączona technika: Pieśń Słowa.- powiedzieliśmy w tym samym czasie. Nagle z sufitu zaczęły spadać szare nuty. Wyglądały tak niewinnie, ale jak spadły na Acnologię przyczepiły się do niego. Całe jego ciało bylo po chwili pokryte tymi nutami. Nagle poczułem, że Mai się do mnie przytula, a następnie zobaczyłem coś w stylu fioletowej tarczy. Później stało się coś niespodziewanego- nuty wybuchły, lecz nie ogniem, a ultra dźwiękiem, który sprawił, że smok padł na ziemię, a z jego uszu <one majo uczy c'nie?> zaczęła wypływać krew. Jego krew. 'Naprawdę go to zabiło?' Po chwili spostrzegłem, że Mai nie ma przy mnie i odrazu wzrokiem zaczęłem jej szukać. Leżała obok Acnologii wyczerpana. Podszedłem do niej i ją zaniosłem do jej pokoju.
Mai
6 miesięcy później...
Obudziłam się z powodu ogromnego bólu brzucha. 'Nie teraz, błagam, nie.' Pomyślałam jednocześnie zginając się w pół.
- Już prawie jesteśmy. Dasz radę.- powiedział z troską w głosie Cas. 'Ciekawe czy troszczy się o dziecko czy o mnie? Mai nie bądź głupia wiadomo, że o dziecko.' W końcu po jakichś 10 minutach dotarliśmy do naszego celu, a ja zamiast cieszyć się, zaczęłam się bać. Jednak czarnowłosy udał, że tego nie widzi i otworzył przede mną ogromne, brązowe drzwi. Byla zimia, więc przez ten ruch do pomieszczenia wpadło trochę śniegu. Jednak nikogo z obecnych w nim to nie obchodziło. Wszyscy patrzyli na nas ze zdziwieniem, a następnie... radośnie nas zaczęli ściaskać. Powoli brakowało mi tlenu i gdy to zauważyli wreszcie mnie puścili.
- Gdzi byliście?- zapytał się Natsu.
- Mieliśmy pewną sprawę do załatwienia...- odpowiedział Cas.
- Że brzuszek Mai?- zapytała się podejżliwie Emily.
- To jeszcze sprzed odejścia...- odpowiedziałam, a wtedy Carla odrazu zrozumiała co to znaczy.
- Zabierzcie ją szybko do skrzydła szpitalnego!- rozkazała biała kotka.- Ona rodzi!-
3 godziny później...
To były chyba najbardziej bolesne godziny w życiu. Dziecko nie mogło coś wyjść, a ja jedyne co mogłam zrobić to przeć. Teraz jedyne o czym myśle to o tym, że z dziwnych powodów tego nie żałuję. Nawet gdybym mogła cofnąć czas to wszystko zrobiłabym tak samo. Wszystko.
- Mogę wejść?- zapytał się Cas zza lekko otworzonymi drzwiami.
- Wchodź.- odpowiedziałam krótko, a już po chwili był przy moim łóżku. - Zapomniałam Ci powiedzieć, że jeśli nie chcesz tego dziecka to poprostu powiedz. Mogę sama ją wychowywać...-zaczęłam, na co czarnowłosy jedyne co zrobił to się cicho zaśmiał.
- Gdybym jej nie chciał to bym Ci powiedział, wiesz o tym.-
- Też prawda...-na chwilę zamknęłam oczy. Jeszcze niedawno musiałam się męczyć przy porodzie i nagle się okazało, że o mały włos nie poroniłam. 'Teraz tak myślę, że chyba lepiej by było gdybym to robiła. Nie chcę o takich rzeczach gadać z Cas'em. Wolałabym rozmawiać tak jak zwykle, kłócić się, bić. Wszystko byleby nie ta rozmowa...' Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że chłopak mi się przygląda, w dodatku wyglądał na zatroskanego. Sama nie wiem, ale wyglądał ogólnie inaczej niż zwykle.
- Choćcie szybko!- nagle do pokoju wpadł Natsu z ogromnym "bananem" na twarzy i równie szybko.zniknął jak się pojawił. 'O boże Natsu, kocham Cię.' Pomyślałam idąc z dzieckiem na rękach na dwór. Ledwo co dotarłam do drzwi, a poczułam ten zapach, że ze strachu odeszłam od drzwi. 'Mai, uspokój się. Wiesz przecież czemu to zrobił. Wdech. Wydech.' Otworzyłam drzwi i pierwsze co zobaczyłam to czerwone łuski.
- Ohayo, Igneel...- powiedziałam ze spokojem w głosie patrząc wprost w zielone ślepia smoka. Po chwili wokół niego zaczął latać ogień, a następnie na jego miejscu stał czerwonowłosy mężczyzna.
- Witaj, Mai.- odpowiedział z nutą strachu w głosie. - Prze~-
- Daruj sobie. Wiem czemu to zrobiłeś i już nie mam Ci tego za złe.- przerwałam mu, a następnie uśmiechnęłam się.- Sama zrobiłabym to samo na Twoim miejscu. Chociaż gdybym wiedziała jakie będą konsekwencje...- usłyszałam westchnięcie Igneela. W koncu rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam Grandeene <nwm czy dobrze napisałam>, Metalicanę i Rainbow. Nie było tylko Musici. Spojrzałam ponownie na Igneela, ale on tylko odwrócił wzrok. Nie wytrzymałam i podałam Lucy dziecko, a następnie pobiegłam do parku. Schowałam się na konarze drzewa i najzwyczajniej w świecie płakałam. 'Musica nie żyje... Czemu? Mamo...' Nagle poczułam że ktoś mnie przytula, a ja jedynie się w tą osobę wtuliłam.
- Wiem jak się czujesz.- powiedział smutno Cas. Nic nie umiałam odpowiedzieć, bo mialam cały czas gulę w gardle. Płakałam i płakałam. Z czasem płacz zmienił się w ciche łkanie, aż w końcu ustał. Odsunęłam się od... przyjaciela? Sama nie wiem już co o nim myśleć od tej nocy...
- Dzięki...- podziękowałam cicho i już miałam odejść, ale ten mnie zatrzymał.
- Nie zrób nic głupiego Mai, proszę...- powiedział z troską w głosie, a ja jedynie kiwnęłam głową. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić Cas po prostu mnie pocałował. Normalnie mnie zamurowało. Nie wiedziałam co zrobić, aż w końcu zdałam się na instynkt i oddałam pocałunek...
5 lat później
Cas
'Jak ja nigdy nie zrozumiem kobiet, a już tym bardziej Ciebie, katarynko. Po tym co się stało po prostu odeszłaś i słuch o Tobie zaginął. Już nawet Natsu uznał, że nie żyjesz... Jednak ja wiem, że żyjesz. Jesteś zbyt silna, żeby umrzeć. Jednak mimo wszystko martwię się o Ciebie. Już tyle razy miałem ochotę zrobić tak samo jak ty to robiłaś i odejść bez pożegnania. Jednak Cama... Nie chcę jej samej zostawić. Jest niesamowita. Gdybyś widziała co robi za pomocą swojej magii. Wyobraź sobie, że jest Myzyczną Smoczą Zabójczynią Słowa. Ona to tak niesamowicie łączy. Wygląda niemal identycznie jak ty. Jednak widzę już, że będzie wyższa od Ciebie. Teraz siedzimy na rocznicy ślubu Natsu i Lu. Wiesz, że Emily jest w ciąży? Gdybyś widziała minę Natsu. Zeref zniknął przez to na jakiś miesiąc. Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęsknię. Cały czas, gdy się budzę mam nadzieję, że usłyszę twoj śpiew. '
Skończyłem to pisać, bo uznałem że jednak to naprawdę jest dziwne to co piszę i schowałem to do kieszeni. Wyszedłem na balkon i spojrzałem na otaczającą mnie ciemność. Jednie widać był drzewo stojące niedaleko, a co dziwne było to że coś na nim fioletowego było. I się ruszało? 'Czyżby?' Pomyślalem wyskakując z balkonu na ziemię i zacząłem biec w stronę drzewa. Chyba osoba siedząca na nim mnie zauważyła i zaczęła uciekać. Zacząłem ją ścigać. Próbowała mnie zgubić w lesie, jednak gdy myślała że jej się to udało zaskoczyłem ją i przygwodziłem do drzewa pod którym stała.
- Mai...- powiedziałem patrząc na twarz fioletowowłosej.- Czemu odeszłaś?- zapytałem ze smutkiem. Czekałem aż coś odpowie, ale nic nie powiedziała. Jedynie się do mnie przytuliła.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam. Ja po prostu potrzebowałam czasu, aby się pogodzić ze śmiercią Musici....- w końcu odpowiedziała Musicrose.
- I jej szukałaś, prawda?- dokończyłem za nią, a ona tylko pokiwała głową. Przytuliłem ją mocniej i oparłem swoją głowę na jej.- Tęskniłem, nutko.- Zaczęła się wyrywać z uścisku, ale nie chciałem jej puścić i tylko wzmocniłem uścisk, jednak mimo to się wyrwała. Schyliła głowę, a po chwili z ogromnymi rumieńcami pocałowała mnie, ale jakoś tak pewniej niż za pierwszym razem. Przez tę chwilę miałem nadzieję, że... że zostanie. Nie odejdzie ani nic. Jednak, gdy się odsunęliśmy od siebie straciłem tę nadzieję i posmutniałem.
- Nie odejdę.- powiedziała z uśmiechem na twarzy. Jeszcze nigdy takiej jej nie widziałem.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 14

Ten rozdział dedykuję Misi, która jako jedyna komentuje ( ostatni komentarz mnie tak rozśmieszył, że aż mama wpadła do mojego pokoju i się na mnie dziwnie patrzała, bo się śmiałam do komputera xD). Ostatnio tak bardzo mi się nudziło, że po iluś tam miesiącach w końcu skończyłam pisać ten rozdział. Koniec tego biadolenia, zapraszam do czytania. *~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*

Tajemnica

Po całym dniu pracy członkowie Fairy Tail wrócili do gildii. Jak zawsze w tym budynku nagle zrobiło się wesoło. Wszyscy pili, rozmawiali i większa męska część już biło się, w tym oczywiście najzacieklej atakowali Natsu i Grey. Nawet Erza zmęczona siedziała przy barze i jadła swoje ulubione ciasto truskawkowe. Wszystko wyglądało tak jak zawsze, gdy nagle wpadł do środka przez otwarte okno fioletowy kot. Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, tylko staruszek przyglądał się jemu ze zdziwieniem. Nikt nie zauważył, że exeed płakał.
- STOP!-nagle wszyscy uspokoili się i zaczęli rozglądać skąd dobiegł głos. Tylko Emily zauważyła Alice i podeszła do niej.
- Co się stało?- zapytała zaskoczona tym, że kotka płakała.
- Zapytaj się Mistrza!- krzyknęła z wyrzutem exceedka, wskazując swoją łatką na Macarova. Cała gildia spojrzała z zaskoczeniem na staruszka.
- O co chodzi Alice, Mistrzu?- zapytała Erza.
- No, bo widzicie...- zaczął Macarov lekko przestraszony, bał się reakcji jego "dzieci", jednak po jakimś czasie wziął głęboki oddech.- Mai okazała się seryjną zabójczynią znaną jako... Pieśń Śmierci.- przerwał i spojrzał na gildię. Wszyscy byli zaskoczeni, dopiero teraz zauważył brak jednej osoby.- Alice, gdzie jest Cas?-
-A co Cię to obchodzi? Wyrzuciłeś Mai z gildii to i ja do niej nie należę!- krzyknęła i wyleciała przez okno. W gildii zrobiło się głośno, a najgłośniej krzyczała się dwójka różowowłosych bliźniaków.

Mai

Przez cały dzień szłam byle być jak najdalej od Magnolii, ale bliżej mego celu. Co nim było? Zaskoczę Was. Nie szukałam wcale Igneel'a czy też Musici. Moim celem było odnalezienie Zerefa i dowiedzenie się kim jest ONA. ' Im mniej wiesz tym lepiej.' tyle razy mi to powtarzała Musica, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi tylko potakiwałam i uciekałam pobawić się w lesie u podnóża góry, gdzie mieszkałyśmy od zawsze. 'Tęsknię za nią, nie zaprzeczę, ale ... czuję, że tak miało być.' pomyślałam i ze zmęczenia od całodziennego wędrowania na pieszo usiadłam na skale. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo nogi mnie bolały.' Ciekawe co porabiają...' urwałam myśl.' Głupia, nie myśl o nich to tylko Ciebie jeszcze bardziej dobija!' Upominałam się za to, że za bardzo się przyzwyczaiłam do bycia w twoarzystwie takich ciekawych osób jakimi są członkowie Fairy Tail. Tęskniłam nawet za tym idiotą Cas'em. Co było dziwne jak dla mnie. Chociaż logicznie rzecz biorąc mimo wszystko byliśmy przyjaciółmi, więc to chyba normalne. Nie zważając na śnieg załżyłam ręce za głowę i oglądałam niebo. ' Gdyby mnie ktoś zobaczył uznałby, że jestem jakąś wariatką.' Pomyślałam w wyobraźni patrząc na siebie okiem obserwatora i cicho się zaśmiałam. Kiedy oglądałam już ciemne niebo dopiero po chwili dotarło do mnie, że powinnam rozbić jakiś obóz czy coś w tym stylu. Wstałam ze skaly i przypomniałam sobie, że niedawno jakąś jaskinię widziałam, więc skierowałam swoje kroki do niej. Choć wydawała się być blisko zanim do niej dotarłam było już strasznie ciemno. Weszłam do jaskini, a tam... ognisko. 'Kto normalny się tutaj by zapuszczał?' Zapytałam się w myślach i dla bezpieczeństwa przygotowałam się do walki. Choć mialam dobry wzrok to jaskinia była dosyć długa i dopiero w połowie zobaczyłam czarną czuprynę.
-CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ?!- wściekłam się widząc przyjaciela. 'Miałam nikogo nie narażać, a tu taki debil się znajdzie i później oczywiście będzie na mnie.'
-Ta, miłe przywitanie godne Mai.-prychnął Cas <Miku nie martw się. Cas jej nie zgwałci :) Też Cię kc <3 dop. Neko>- Wiesz jak trudno było mi za Tobą nadążyć? Niezłe tempo sobie narzuciłaś, Nutko.- powiedział i zaczął wcinać jakieś mięso, a mi na ten widok zaburczało w brzuchu... I to dosyć głośno. Jak można było się spodziewać po tym jakże ukochanym przyjacielu jakim jest Cas, zaczął się ze mnie śmiać.
- Skończ, bo jak Ci język odetnę to zobaczymy czy będziesz się dalej śmiać.- warknęłam do czarnowłosego i usiadłam naprzeciwko niego.- Nie możesz iść dalej ze mną.-
- Czemu niby?- zapytał zaskoczony Cas.
- To zbyt niebezpieczne.-
- Co z tego? Myślisz, że puszczę Ciebie samą?- czarnowłosy zaczynał się denerwować.- Jeśli myślisz, że pozwolę Ci iść na pewną śmierć to się grubo mylisz.-
- Dobra, pogadamy jutro. Nie mam siły na kłótnię.- powiedziałam i jak na potwierdzenie moich słów ziewnęłam. Wzięłam kawałek mięsa i zaczęłam jeść, a kątem oka widziałam, że już odruchowo chciał zacząć kłótnię, ale się rozmyślił. Po zjedzeniu odrazu położyłam się spać.

piątek, 7 sierpnia 2015

Ważne!



Takim tam miłym obrazkiem Was chciałam powitać :3
Mai: Baaardzo miłym.
Jak ty w ciąży lub podczas okresu...
Mai: :3
Mam nadzieję że moje arcydzieło Was nie wystraszyło i jeszcze czytacie ten post :3
Jest on ważny dlatego, bo chciałam Was powiadomić o tym, że POWRACAM!
Tak dokładnie powracam i rozdział już w niedzielę.
Kolejne powiadomienie dotyczy tego, że kończę z tym opowiadaniem i do końca zostały tylko 3 rozdziały. Jeli kto ma ochotę dalej czytać moje wypociny to zapraszam na mojego drugiego bloga z naszą kochaną dwójką - Mai i Cas'em. :3


To tyle, do zobaczenia w najbliższym rozdziale! :)