Ten rozdział dedykuję Misi, która jako jedyna komentuje ( ostatni komentarz mnie tak rozśmieszył, że aż mama wpadła do mojego pokoju i się na mnie dziwnie patrzała, bo się śmiałam do komputera xD). Ostatnio tak bardzo mi się nudziło, że po iluś tam miesiącach w końcu skończyłam pisać ten rozdział. Koniec tego biadolenia, zapraszam do czytania. *~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*
Tajemnica
Po całym dniu pracy członkowie Fairy Tail wrócili do gildii. Jak zawsze w tym budynku nagle zrobiło się wesoło. Wszyscy pili, rozmawiali i większa męska część już biło się, w tym oczywiście najzacieklej atakowali Natsu i Grey. Nawet Erza zmęczona siedziała przy barze i jadła swoje ulubione ciasto truskawkowe. Wszystko wyglądało tak jak zawsze, gdy nagle wpadł do środka przez otwarte okno fioletowy kot. Jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, tylko staruszek przyglądał się jemu ze zdziwieniem. Nikt nie zauważył, że exeed płakał.
- STOP!-nagle wszyscy uspokoili się i zaczęli rozglądać skąd dobiegł głos. Tylko Emily zauważyła Alice i podeszła do niej.
- Co się stało?- zapytała zaskoczona tym, że kotka płakała.
- Zapytaj się Mistrza!- krzyknęła z wyrzutem exceedka, wskazując swoją łatką na Macarova. Cała gildia spojrzała z zaskoczeniem na staruszka.
- O co chodzi Alice, Mistrzu?- zapytała Erza.
- No, bo widzicie...- zaczął Macarov lekko przestraszony, bał się reakcji jego "dzieci", jednak po jakimś czasie wziął głęboki oddech.- Mai okazała się seryjną zabójczynią znaną jako... Pieśń Śmierci.- przerwał i spojrzał na gildię. Wszyscy byli zaskoczeni, dopiero teraz zauważył brak jednej osoby.- Alice, gdzie jest Cas?-
-A co Cię to obchodzi? Wyrzuciłeś Mai z gildii to i ja do niej nie należę!- krzyknęła i wyleciała przez okno. W gildii zrobiło się głośno, a najgłośniej krzyczała się dwójka różowowłosych bliźniaków.
Mai
Przez cały dzień szłam byle być jak najdalej od Magnolii, ale bliżej mego celu. Co nim było? Zaskoczę Was. Nie szukałam wcale Igneel'a czy też Musici. Moim celem było odnalezienie Zerefa i dowiedzenie się kim jest ONA. ' Im mniej wiesz tym lepiej.' tyle razy mi to powtarzała Musica, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi tylko potakiwałam i uciekałam pobawić się w lesie u podnóża góry, gdzie mieszkałyśmy od zawsze. 'Tęsknię za nią, nie zaprzeczę, ale ... czuję, że tak miało być.' pomyślałam i ze zmęczenia od całodziennego wędrowania na pieszo usiadłam na skale. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo nogi mnie bolały.' Ciekawe co porabiają...' urwałam myśl.' Głupia, nie myśl o nich to tylko Ciebie jeszcze bardziej dobija!' Upominałam się za to, że za bardzo się przyzwyczaiłam do bycia w twoarzystwie takich ciekawych osób jakimi są członkowie Fairy Tail. Tęskniłam nawet za tym idiotą Cas'em. Co było dziwne jak dla mnie. Chociaż logicznie rzecz biorąc mimo wszystko byliśmy przyjaciółmi, więc to chyba normalne. Nie zważając na śnieg załżyłam ręce za głowę i oglądałam niebo. ' Gdyby mnie ktoś zobaczył uznałby, że jestem jakąś wariatką.' Pomyślałam w wyobraźni patrząc na siebie okiem obserwatora i cicho się zaśmiałam. Kiedy oglądałam już ciemne niebo dopiero po chwili dotarło do mnie, że powinnam rozbić jakiś obóz czy coś w tym stylu. Wstałam ze skaly i przypomniałam sobie, że niedawno jakąś jaskinię widziałam, więc skierowałam swoje kroki do niej. Choć wydawała się być blisko zanim do niej dotarłam było już strasznie ciemno. Weszłam do jaskini, a tam... ognisko. 'Kto normalny się tutaj by zapuszczał?' Zapytałam się w myślach i dla bezpieczeństwa przygotowałam się do walki. Choć mialam dobry wzrok to jaskinia była dosyć długa i dopiero w połowie zobaczyłam czarną czuprynę.
-CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ?!- wściekłam się widząc przyjaciela. 'Miałam nikogo nie narażać, a tu taki debil się znajdzie i później oczywiście będzie na mnie.'
-Ta, miłe przywitanie godne Mai.-prychnął Cas <Miku nie martw się. Cas jej nie zgwałci :) Też Cię kc <3 dop. Neko>- Wiesz jak trudno było mi za Tobą nadążyć? Niezłe tempo sobie narzuciłaś, Nutko.- powiedział i zaczął wcinać jakieś mięso, a mi na ten widok zaburczało w brzuchu... I to dosyć głośno. Jak można było się spodziewać po tym jakże ukochanym przyjacielu jakim jest Cas, zaczął się ze mnie śmiać.
- Skończ, bo jak Ci język odetnę to zobaczymy czy będziesz się dalej śmiać.- warknęłam do czarnowłosego i usiadłam naprzeciwko niego.- Nie możesz iść dalej ze mną.-
- Czemu niby?- zapytał zaskoczony Cas.
- To zbyt niebezpieczne.-
- Co z tego? Myślisz, że puszczę Ciebie samą?- czarnowłosy zaczynał się denerwować.- Jeśli myślisz, że pozwolę Ci iść na pewną śmierć to się grubo mylisz.-
- Dobra, pogadamy jutro. Nie mam siły na kłótnię.- powiedziałam i jak na potwierdzenie moich słów ziewnęłam. Wzięłam kawałek mięsa i zaczęłam jeść, a kątem oka widziałam, że już odruchowo chciał zacząć kłótnię, ale się rozmyślił. Po zjedzeniu odrazu położyłam się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz