środa, 24 grudnia 2014

Święta!

Na początek wielkie gomene, ponieważ miałam początkowo zamiar napisać NaLu, lecz... cholibka (xD) nie umiem pisać o tym paringu. Ubustwiam go i chyba stąd ta blokada- boję się, że wyjdzie jakieś dziwadło z NaLu.
Mai: Że też z CaMa takich problemów nie masz... -.-
Bo wasza dwójka to moje OC'ki, a nie czyjeś postacie...
I druga informacja-(chyba trochu spóźnione) życzenia!
Wesołych Świąt, dużo prezentów pod choinką i.co tam jeszcze chcecie na święta!
Mai: Szalonego oraz (jeśli macie taką opcję) pijanego Sylwestra (mnie przyjaciółka szampanem upije xD).
Cas: Niech rok 2015 będxie rokiem w którym w końcu zrobicie to co mieliście zrobić w 2014.
W moim wypadku to będzie sprzątanie po świętowaniu, schudnięcie pare kilo i... nie ukrywajmy- poprawienie ocen w szkole. To tyle. Zapraszam do czytania.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Szłam spokojnie po ulicach Magnolii, trzymając mały pakunek w prawej ręce. Mały, a jednak pokładałam w nim nadzieję, iż danej osobie, która go dostanie, się spodoba. Cały czas myślałam nad wyrzuceniem go i kupieniem innego, ale wtedy przypominałam sobie, że wszystkie sklepy są już pozamykane. Wtedy dotarłam do celu. Stałam właśnie przed dużymi, brązowymi drzwiami, a zza nich wydobywał się wesoły gwar. Przełamałam się i weszłam do budynku, a następnie szybko się pochyliłam, dzięki czemu nie oberwałam krzesłem.
-Mimo wszystko kocham tę gildię.-pomyślałam patrząc na bijących się członków słynnej gildii Fairy Tail.- Zgaduję, że Natsu ją rozpętał wraz z Gray'em- zaczęłam się rozglądać za moim kuzynem. Jednak o dziwo nie bił się. Siedział spokojnie przy stole wraz z Lucy. Wtedy zobaczyłam coś ciekawego nad ich głowami, a na moich ustach pojawił się złośliwy uśmieszek, który po chwili zamaskowałam i zaczęłam iśc do tej dwójki.
- Cześć, Natsu, Lucy- przywitałam się z uśmiechem.
- Cześć, Mai- odpowiedziała mi blondynka za to Dragneel przyglądał się bójce z utęsknieniem. Cicho się zaśmiałam.
- Wiecie, że coś nad Wami wisi?- zapytałam się nadal uśmiechając, a ta dwójka szybko spojrzała w górę i ujrzeli jemiołę. < skoro nie one-shot NaLu to chociaż momenty dałam dop. Neko> Lucy spaliła buraka, a Natsu miał ledwo widoczne rumieńce i zaczął się nerwowo drapać w tył głowy. Wiedziałam, że z własnej woli tego nie zrobią, więc gdy mieli już coś powiedzieć pchnęłam różowo włosego w stronę blondynki. Wtedy oboje spalili jeszcze większe buraki, a pochwili odłączyli się od świata. Zaczęłam się kierować do wyjścia, ale przypomniałam sobie po co tu przyszłam. Zaczęłam się rozglądać się za Cas'em, a gdy nie udało mi się jego znaleźć odetchnęłam cicho z ulgą. Wtedy poczułam, że coś mi zakrywa oczy.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam. Jednak ta osoba nadal zasłaniała mi widoczność, a po chwili coś wcisnęła do mojej lewej ręki. Było małe i zimne. Odczekałam chwilę i spróbowałam się odwrócić. Udało mi się, ale nikogo tam nie było, ani żadnego zapachu. Spojrzałam na rzecz, którą dostałam. Okazało się, że trzymam w ręce naszyjnik z  małą, fioletową nutą. Schowałam go do kieszeni i wróciłam do domu. Wtedy zrozumiałam, że nie dałam Cas'owi prezentu. Kiedy wreszcie dotarłam do domu zmęczona położyłam się na swoim łóżku, gdy nagle poczułam pod głową coś twardego. Moja książka. Zaczęłam ją czytać i jak zwykle utonęłam w lekturze. Kiedy wreszcie powróciłam do świata rzeczywistego, wstałam i wzięłam prezent, a następnie weszłam do pokoju Cas'a. Niestety leżał tam, a gdy usłyszał, że ktoś wszedł szybko spojrzał w moją stronę. Trochę go zaskoczyło moje wejście, a gdy zobaczył pakunek, który trzymałam w ręce, jeszcze bardziej się zdziwił. Nie wiedząc ci zrobić rzuciłam mu prezent, mówiąc "Wesołych Świąt" i już miałam zamiar odejść, gdy nagle usłyszałam jego głos.
- Czy ty mnie unikasz?- zapytał się z nutą smutku w głosie. Przełknęłam cicho ślinę, ale chyba i tak zrobiłam to zbyt głośno.
- Nie unikam Ciebie- odpowiedziałam, nie odwracając się nawet do niego.
- Nie kłam. Przecież widzę, że to robisz.- nie dawał za wygraną czarno włosy.- Coś się ostatnio między nami zmieniło.- Bardziej stwierdził niż zapytał Nightsky.
- Masz rację.- przytaknęłam powoli.odwracając się w jego stronę. Okazało się, że już nie leżał na łóżku, a stał przede mną, o wiele za blisko, przez co moje serce zaczęło przyspieszać. Miałam wrażenie, że bije tak głośno, że zagłusza wszystko inne.
- Da się jakoś nasze relacje naprawić?- zapytał z taką nadzieją w głosie, że nie umiałam się powstrzymać i spojrzaławm w jego oczy. Widziałam w nich nadzieję oraz smutek, a także coś czego nie umiałam rozszyfrować. Byłam ciekawa co to jest tak bardzo, że tak długo się jego oczom przyglądać, już prawie w nich tonęłam.
- Aż tak bardzo to widać?- Z nadaremnych prób rozpoznania tego czegoś, wyrwał mnie głos Cas'a.
- Nie rozumiem...- zdziwiłam się.
- Przyglądasz mi się tak jakbyś coś dziwnego zauważyła...- Następnym razem muszę bardziej dyskretnie się jego oczom przyglądać.
- Bo tak jest.- Wypaliłam, zanim pomyślałam co mam zamiar powiedzieć.- Tylko nie mam pojęcia ci to...- po chwili dodałam z nutką irytacji. Usłyszałam cichy śmiech czarno włosego, więc posłałam mu złowrogi wzrok. Nagle z ni z tego ni z owego od tak poprostu mnie przytulił.<Mai: Wiesz, że tak przedłużając sprawiasz, że niektórzy mogą zacząć się wkurzać? Neko: Wiem, ale jakiś krótki ten one-shot, a nie wiem czy pisać 18+ Mai:...> Nie mając innego wyjście wtuliłam się w przyjaciela. -Chociaż...  Czy aby napewo nadal nim jest? Mam wrażenie, że chyba stał się dla mnie kimś więcej, ale czy ja dla niego? Nie... Wątpię...-Nagle poczułam, że mnie puszcza, a mi się z nieznanego powodu zrobiło smutno. Jednak po chwili schylił się, a następnie mnie pocałował, co zbiło mnie mocno z tropu, lecz po chwili go odwzajemniłam. Początkowo zdziwił się moim ruchem, a po chwili zaczął pewniej mnie całować.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Dobra sorka, że takie krótkie, ale ja już dzisiaj o 4 jadę do Lublina i chcę trochu pospać, w dodatku mi Mai nie wytrzymuje już powoli, a ja nie umiem pisać romantycznych scen, więc też jest mi to na rękę.
Mai: Jakaś ty szczera.
Ta od jakiegoś czasu tak mam, ale głównie w internetach.
Mai: Potwierdzam. Pozwolę sobie zacytować pewną twoją rozmowę przez skype:" Dobra po tym meczy prawdopodobnie moja koleżanka wbije, więc będę mogła Was mieć głęboko."
Hyhyhy No cóż... Przynajmniej jestem szczera :D
No więc na koniec Wesołych Świąt kochani! Widzimy się po Nowym Roku!

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 12

Niespodzianka

Cas


Właśnie wracałem do domu, byłem już blisko celu, gdy nagle poczułem znajomy zapach. Evelynn...Przecież ona jest w naszym rodzinnym domu, więc nie możliwe, aby tu była. Jednak zapach nie znikał. Czyżby naprawdę była w Magnolii? Zacząłem szybko kierować się jej zapachem, a prowadził mnie chyba do domu. Zapach był coraz silniejszy, gdy nagle... zniknął? Co jest? Zrezygnowany wszedłem do domu i wszedłem do swojego pokoju. Leżałem przez pewien czas na swoim łóżku, ale wtedy usłyszałem czyjąś rozmowę
- Evelynn nie chcę być nie miła, ale chyba Ci coś nie wyszło. - powiedział tak dobrze znany mi głos. Mai, ale... skąd ona zna moją siostrę. Chwila... Czy ona z nią właśnie rozmawiała?
- Widzę właśnie. Pomożesz mi Mai?- usłyszałem głos Evelynn. Ona tu jest! < i tańczy dla mnie... Mai: Jesteś dziwna Neko: Nawzajem, Mai.> Pędem popędziłem do pokoju z którego dochodziły głosy, czyli do kuchni. W pewnym momencie poczułem, że coś się spaliło. Wszedłem do pomieszczenia i ujrzałem siedzącą przy stole Emily oraz Mai i Evelynn coś gotujące.
- Evelynn?- nie mogłem się powstrzymać i zapytałem na głos patrząc na czarne włosy mojej siostry.
- Na pewno nie Magda Gessler, bo ona umie gotować.- powiedziała fioletowowłosa, która właśnie coś wyciągała z lodówki. Nagle coś się na mnie rzuciło i omal mnie nie doznałem bliskiego spotkania z podłogą.
- Cześć, braciszku!- powiedziała Evelynn z uśmiechem od ucha do ucha, nadal mnie przytulając tyle, że coraz mocnej.
- Cześć, Evelynn...  Dusisz.- powiedziałem coraz łapczywiej biorąc cenne powietrze do ust. Ta cicho wybąkała "przepraszam" i mnie wypuściła. Teraz poczułem bardzo smakowity zapach, a po spalonym jedzeniu pozostał tylko lekko wyczuwalny smród. Chciałem zobaczyć co ta katarynka gotuje, ale ledwo zrobiłem krok w stronę fioletowowłosej, a oberwałem patelnią w twarz. Tu wszystko się urywa...

Jakieś 10 minut później...

Obudziłem się przez jakiś dziwny dźwięk, który po chwili się powtórzył. To był mój głodny brzuch. Wstałem i poszedłem do kuchni, bo czułem tam smakowity zapach, lecz po chwili fioletowe tornado wypchnęło mnie do salonu.
- Zostań.- powiedziała Mai, rzucając mnie na kanapę.
- Hau hau.- spojrzałem na nią, a ta tylko posłała mi krótkie, surowe spojrzenie i wyszła.
-Hmm... Chyba za mocno oberwałem w głowę, bo wydawało mi się, że gramofon lekko się uśmiechnęła na mój "żart"- pomyślałem. Nie mając co robić zacząłem rozglądać się po salonie. Nagle dostrzegłem otwartą książkę, która leżała na stole. Podszedłem do niej i przeczytałem tytuł. "Kiedy nadciąga ciemność".- Co ta Mai czyta?- Spojrzałem na stronę, którą najwidoczniej czytała. Przeczytałem ze dwie strony, a na ustach pojawiał się coraz większy uśmiech.- Heh... Nie spodziewałem się tego po Tobie, muzyczko...- nagle usłyszałem kroki, więc szybko odłożyłem książkę na miejsce i odwróciłem się do niej tyłem. Pierwsza weszła Mai i chyba mój uśmieszek oraz miejsce w którym stałem samo za siebie mówiło co robiłem. Ta lekko się zarumieniła, a chwilę później rzuciła się na mnie niczym drapieżnik na swoją ofiarę.
- Zabiję Cię kiedyś.- powiedziała, a jej fioletowe włosy lekko zakrywały jej twarz. Jednak dalej widziałem jej rumieńce przez co lekko się zaśmiałem. Nawet sło~... Cas o czym ty myślisz idioto? Ugh... Teraz weszły do pokoju Evelynn ze śniadaniem i Emily.
- No,no,no braciszku. Myślałam, że nadal jesteś singlem.- powiedziała czarnowłosa i cicho zachichotała , a Emily jej zawtórowała. Mai zrobiła się czerwona jak burak, ja pewnie też i szybko zeszła ze mnie, a następnie wyszła przez okno cicho mówiąc "Zjem w gildii." Jak tam chce. Chwilę później jadłem świetnie przyrządzone śniadanie.

Mai

- Idiota, debil, błędny słownik, popsuta encyklopedia...- cicho wyzywałam tego głupka w drodze do gildii.- Jak on śmiał przeczytać książkę, którą właśnie czytałam. Do gildii trochę jeszcze mam, ale chyba jednak pójdę do parku. - Jak pomyślałam tak zrobiłam i już po chwili siedziałam na gałęzi drzewa, czytając tą przeklętą książkę. Po paru minutach nie wytrzymałam i schowałam ją do torebki, którą zawsze miałam przy sobie.
- Czemu on tak się uśmiechał? Nie moja wina, że Emily mi ją poleciła... Chwila... Czy ona wiedziała, że tak będzie? Nic tylko udusić, ale nie chcę mieć Zerefa na karku przez to. Mam wrażenie, że coś między nimi...- nagle przerwałam rozmyślania, bo złapałam się na tym, że zachowuję się jak Mira. Spojrzałam na niebo i przyglądałam się im. Widziałam jedną przypominającą kształt nuty, a także paletę oraz smoka ziejącego ogniem. Od razu przypomniałam sobie o Igneelu.
- A co jeśli Igneel odszedł przeze mnie?- pomyślałam. Powoli zaczynałam się obwiniać za jego zniknięcie, bo stał się ono chwilę po wizji Musici. Ta wizja dotyczyła mnie i... czas chyba powiedzieć kim naprawdę jest Mai Musicrose. Szybko zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam do domu Lucy, bo zaraz będzie ciemno < ZAMNIJ SIĘ... Sorczi... Musiałam :x> i pewnie jest już tam blondynka, a to oznacza, że Natsu na 99% też tam jest. Oczywiście zwyczajem rodzinnym weszłam przez okno. Niestety zastałam tam tylko Lucy... w samym ręczniku.
- Yyy... Ups?- tylko tyle powiedziałam, a blondwłosa się załamała.
- To chyba u Was rodzinne...- powiedziała po chwili już z lekkim uśmiechem.- Kawy, herbaty?- zapytała po 5 minutach, już ubrana magini.
- A masz może Sake?-zapytałam z nadzieją na upicie się. Ta pokiwała głową i wyszła z pokoju, by po chwili wrócić z dwoma butelkami Sake. Muszę się porządnie upić skoro już jutro będę musiała powiedzieć im prawdę o mnie i zapewne stąd odejść. Spojrzałam na swoje ręce. Wszyscy uważali, że są czyste i nie umiejące zabijać. Może i są drobne, ale jednak są splamione krwią niewinnych. Już po 5 minutach robiłam rzeczy, które można zrobić tylko jedynie pod wpływem alkoholu. -Niestety wszystko pamiętam, ale mam nadzieję, że on nie...- pomyślałam patrząc na czarnowłosego chłopaka, który leżał obok mnie.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Przykro mi, że nie daliście tych 4 komentarzy, a rozdział czego już długo...
Mai: i dobrze, że czekał... Mógł poczekać, aż zmienisz końcówkę...
Myślałam, że masz na mnie focha.
Mai: Bo mam -.-
Dziewczyno, sorczi, ale musiałam wykorzystać to, że byłaś upita...
Hyhyhy Wyobraź sobie, że zamiast Natsu jest Cas, a zamiast Lucy...
Mai: A kysz diable wcielony.

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 11

"Przepraszam"

ON

Szedłem spokojnie po ulicach Magnolii, gdy nagle usłyszałem huk. Dlaczego oni zawsze muszą coś niszczyć? Nic tylko niańkę im załatwić... Różowe włosy. Emily! To musi być ona. Tylko czemu przede mną ucieka? Jest zła na mnie? Pewnie tak. Ugh... Mogli mnie wcześniej poinformować o jej zniknięciu. Dragneel biegła razem z jakąś fioletowowłosą dziewczyną. Kojarzę ją, ale... niemożliwe... A jednak żyje. Dlaczego do tego dopuściłaś? Czyżby była Ci kimś bliskim? Więc czemu pozwoliłaś ją uśpić? Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi. Wreszcie zatrzymały się, a Emily odwróciła się w moją stronę. Tak bardzo chciałem ją przytulić i przeprosić, że musiała tak długo na mnie czekać. Niestety ujrzałem w jej oczach żal i... złość. Była na mnie zła, ale zanim zapytałalem się dlaczego, nagle poczułem, że coś mnie odpycha do tyłu. Fioletowowłosa mnie zaatakowała Muzycznym Rykiem.
- To nawet mnie nie załaskotało...- powiedziałem, z lekkim uśmiechem na ustach, do fioletowookiej.
- Zeref...<Kto domyślił się, że to on? Ty Yu- chan wtajemniczona trochu w fabułę, więc się nie liczysz xD dop. Neko> - powiedziała ze wściekłością w głosie i oczach fioletowowłosa.
- Wiem jak się nazywam, Mai.- Najwidoczniej wychowankę Musici poddenerwowało.
- Broń Muzycznej Smoczej Zabójczyni: Katana.- po chwili w ręce Mai pojawiła się broń. Już miała zaatakować, gdy nagle...
- Stójcie!- krzyknęła dotąd milcząca Emily. Stanęła między mną a fioletowowłosą.- Chcę najpierw dowiedzieć się dlaczego dopiero teraz przyszedłeś.- Cicho westchnęłem. Wiedziałem, że tak będzie...
- Dopiero teraz przyszedłem, ponieważ wszyscy ukrywali przede mną twoje zniknięcie.- zaczęłem tłumaczyć się.- Ciągle mówili, że źle się czujesz, gdzieś pojechałaś lub coś innego. W dodatku miałem problemy z NIĄ.- W oczach Emily zauważyłem strach. Nie dziwię się jej, bo jeśli ONA zaatakuje to nikt tego nie przeżyje. Stanowi zagrożenie nawet mnie. Na szczęście udaje mi się JĄ usypiać. Na razie...
- A więc to o niego chodziło...- usłyszałem ciche mruknięcie Mai, a po chwili głośno się zapytała.- Kim jest ONA?-
-Dowiesz się tego, gdy nadejdzie czas.- odpowiedziałem wymijająco na jej pytanie. Usłyszałem znowu huk. Muszę coś z tym zrobić. Jednak zanim zostawiłem dziewczyny, rzuciłem na odchodne:- Jeszcze się spotkamy Emily, więc do następnego spotkania.- gdy tylko to powiedziałem użyłem magii i teleportowałem się do moich rozrabiających podwładnych. Właśnie mieli zamiar wysadzić gildię Fairy Tail. Normalnie bym im nie przeszkadzał w tym, jednak przypomniałem sobie, że Emily miała znak tej gildii.
- Koniec zabawy. Wracamy do naszej siedziby.- krzyknąłem do nich, a ci zaczęli narzekać, że jeszcze nie skończyli.- WRACAMY!- powtórzyłem. Teraz przestali marudzić i ich teleportowałem do naszej siedziby.

5 dni później

Emily

Obudził mnie zapach spalonego śniadania. Czyżby Cas bawił się w kucharza? Nie... Przecież on jeszcze jest na misji... Więc kto spalił śniadanie? Pędem ubrałam się i pobiegłam do kuchni, gdzie zastałam Mai i jakąś czarnowłosą dziewczynę. - Dzień Dobry- usłyszałam radosny głos fioletowowłosej. Miała uśmiech od ucha do ucha. Ciekawe czemu... Przecież dzisiaj wraca Cas z misji.- Jak się spało?-
- Świetnie... Chwila! Ty dzisiaj nie śpiewałaś z rana?- spytałam Musicrose doznając naglego olśnienia.- W dodatku kto to? I czemu coś spaliła ?-
- Tak dzisiaj z rana nie śpiewałam, a oto Evelynn. Evelynn Nightsky.- powiedziała i zaczęła się cicho śmiać widząc poczynania czarnowłosej. Chwila... Nightsky. Czyżby rodzina Cas'a?- Co do ostatniego pytania to próbuje zrobić śniadanie dla swojego "kochanego" brata. Jakby Ciebie to ciekawiło jest magiem wiatru.- Czyli Nightsky ma siostrę...

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Gomen! Rozdział miał być już tydzień temu, ale... szkoła. 3 klasa gimnazjum. Czyli ogółem mówiąc masakra. Wiem, że jest krótki, ale nie chciałabym, abyście musieli czekać.

Dawajcie komentarze, proszę Was. Minimum 4 komentarze, a zrobię wszystko by był już za tydzień!

czwartek, 30 października 2014

Rozdział 10

Spotkanie

Emily

"Przed przeszłością nie da sie uciec" Tyle razy to słyszałam, a po tych trzech miesiącach spokoju nadal boję się, że wkońcu mnie dopadnie. Odeszłam od tak poprostu z mrocznej gildii, a oni nic. Zapewne nawet tego nie zauważyli, bo byłam im zbędna. Tyle razy ON powtarzał, że jestem dla NIEGO ważna, a teraz nawet nie zauważył mojego zniknięcia. Czyżby przez cały ten czas kłamał? Nie... Raczej bym zauważyła to po JEGO aurze. Zawsze gdy mówił jak bardzo jestem dla niego ważna to JEGO aura, w przeciwieństwie do ubioru, była biała. Gdyby kłamał zmieniłaby się na szaro...
-Niemiec nie rozumie nas, gdy pijemy wódkę. Anglik chciałby tak jak my, ale z marnym skutkiem. Grek nie kubi robić nic, wolno pijąc uzo. Nam nie wolno mało pić i pracujemy dużo. Francuz delikatny jest, lubi dobre wina. Więcej niż wypił tam, pije tu... khy- nagle usłyszałam czyiś śpiew. Nigdy nie zrozumiem czemu Mai zawsze, gdy się budzi coś śpiewa. Wczoraj na pobudkę zagrała na gitarze elektrycznej, którą nie wiadomo skąd wzięła, i zaśpiewała "Ultranumb". Znienawidziłam tą piosenkę z całego serca. Chwila... Mai wstała to oznacza, że za trzy... dwa.. jeden...
- Do jasnej anielki, katarynko nie fałszuj o tak wczesnej porze!- usłyszałam krzyk Cas'a. Tak, oni codziennie rano dzień rozpoczynają od kłótni...
- Idioto jest...khy..  10, a o 12 umówiliśmy się z...khy... Natsu, Lucy, Erzą, Happy'm i gołodupcem na stacji!-  odkrzyknęła śpiewaczka.
- Chwila, jaka misja?! Czemu ja nic o niej nie wiem?- powiedziałam wychodząc ze swojego pokoju. Właśnie zapomnialam powiedzieć, że nasza trójka zamieszkała razem, żeby było nam łatwiej spłacać czynsz.
Usiadłam na krześle w kuchni i czekałam, aż tych dwoje mi odpowie, ale ciągle milczeli. W końcu Mai wyszła ze swojego pokoju w swoim codziennym ubiorze i zabrała się za robienie śniadania. W tym czasie wyszedł Cas bez gónej części garderoby.
- Gdzie moja koszulka i bluza?- zapytał się w końcu, wchodząc do kuchni.
- A nie masz ich na so...?- zaczęła Mai, podając jajecznicę, ale gdy spojrzała na Nightsky'a urwała, a jej policzki lekko zaróżowiały.- Won, do siebie i tam szukaj swoich ubrań!- teraz była cała czerwona i nie byłam pewna czy ze złości czy może z zażenowania. Cas nie mając wyboru spojrzał tylko tęsknie na śniadanie i wyszedł z pokoju, mrucząc o jakimś PMS*. Ja zabrałam się za jedzenie, a gdy byłam w połowie zauważyłam, że w kuchni nie ma Mai, a jej talerz jest pusty. Ona chyba bardziej się nadaje na siostrę Natsu. Po skończeniu śniadania poszłam poszukać tej dwójki.
- Wiem, że nie potrafisz używać mózgu, ale chociaż spróbuj, ten jeden raz jego użyć i zrozum, że będąc chora nie możesz iść na misję.- powiedział Cas, nadzwyczaj spokojnie. Chwila, albo on nie chce jechać z Mai na misję albo on się o nią martwi. Jeśli by chwilę się zastanowiło to w końcu ta dwójka zna się 12 lat, więc to normalne, że się zżyli.
- Oj tam, nic mi nie... khy... będzie.- powiedziała dosyć słabym głosem Mai.
- O nie, nie, nie. Zostajesz i już. Emily się tobą zajmie.- upierał się przy swoim Cas.- A teraz idź do swojego łóżka.- dodał, a gdy zauważył, że Musicrose nadal stoi w miejscu, przerzucił ją sobie przez lewe ramię i zaniósł do jej łóżka.
- Oj tam... khy... narzekasz dam... khy... sobie radę...khy...- powiedziała Mai co chwilę kaszląc. No nieźle się urządziła...
- Zostajesz, muzyczko i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.- powiedziałam z groźnym wzrokiem. Najwidoczniej była zawiedziona, że poparłam Cas'a, ale niestety taka prawda. Dziewczynę złapała jakaś choroba. Nagle chłopak wyleciał z pokoju Musicrose. Chwilę później słyszałam jak coś robi w swoim pokoju. Kroki i trzask drzwi. Wyszedł. Poszłam na chwilę do siebie i rozmyślałam jak tu zaopiekować się Mai. Nie umiem takich rzeczy... Od 6 roku życia byłam w gildii Zerefa, a tam nikt się o innych nie troszczy. Wyjątkiem był ON, ale chyba jednak nie byłam dla NIEGO taka ważna jak mówił. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula, a potem fioletowe kosmyki.
- Nie płacz Emily... Może poprostu jest zbyt zajęty?- powiedziała Mai. Ech... Ta jej zdolność czytania w myślach jest lekko irytująca. Chwila... Ja płaczę? Dopiero teraz poczułam, że po moich ppliczkach sływa słona, ciepła ciecz. Płakałam... Nigdy tego nie robiłam odkądy zniknęła Rainbow... Szybko wytarłam łzy ręką.
- A ty podbno jesteś chora Mai- odwróciłam się do fioletowowłosej, a ta słysząc moją wypowiedź uśmiechnęła się niczym braciszek.
- Udawałam, żeby dotrzymać Ci towarzystwa. - odpowiedziała Musicrose, po czym dodała:- Idziemy do gildii?-
- Możemy iść.- powiedziałam niezbyt chętnie. Mai najwidoczniej tego nie zauważyła lub poprostu to zignorowała i pociągnęła mnie do gildii. Kiedy szłyśmy do naszego celu nic się nie odzywałyśmy, a gdy fioletowooka pociągnęła mnie w stronę parku a nie gildii usłyszałam huk. Coś wybuchło. I stało niedaleko gildii lub to ona wybuchła. Wystraszyłam się, ponieważ tam pewnie byli członkowie w środku, a jeśli...? Moje rozmyślanie przerwał ból na policzku. Mai mnie uderzyła? Spojrzałam na nią. Udwała twardą, ale w środku płakała, co było widać po jej oczach.
- I-ich... t-tam... n-nie... b-było...- powiedziała Mai, strasznie jąkając. Pewnie skutek uboczny powtrzymywania się od płaczu. Nagle usłyszałam kroki i wyczułam mroczną aurę. Czyżby ON po mnie przyszedł? Może jednak mówił prawdę? Możliwe, że był zbyt zajęty... Nie. Nie czas na rozmyślania. Musimy uciekać. Zaczęłam biec przed siebie przez park, ciągnąc ze sobą Mai. Ciągle słyszałam, że się zbliża. Bałam się. Bałam się, że ON coś zrobi Mai, Natsu lub komuś innemu z gildii. Nie wiedziałam co robić. Miki i Alice były z Happy'm na rybach, więc nie mogą nam pomóc. Co robić?! Pozostało biec przed siebie. Ledwo co o tym pomyślałam, a przed nami pojawiła się ogromna skała. Co robić?! ON już był blisko. Powoli odwróciłam się i spojrzałam w jego czarne oczy...

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

*PMS(pre menstrual syndrom)- niektóre kobiety są strasznie nerwowe przed miesiączką i tak się nazywa ich zachowanie.

TADAM! Wiem rozdział powinien być już dawni, ale szkoła mi przeszkadzała. W dodatku nie wiedzieć czemu miałam blokadę na: " A teraz idź do swojego łóżka.- dodał, a gdy zauważył, że Musicrose nadal stoi w miejscu, przerzucił ją sobie przez lewe ramię i zaniósł do jej łóżka. " Ale rozdział w końcu jest, za co możecie dziękować Julii Majer, bo dzięki niej wzięłam się za robotę, choć totalnie nie miałam ochoty... Więc dedykuję ten rozdział tobie, Julia.

1 komentarz - rozdział za miesiąc
2 komentarze - rozdział za 3 tygodnie.
3 komentarze - rozdział za 2 tygodnie.
4 komentarze i więcej - rozdział za tydzień.

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 9

Powrót

Natsu

Chwilę po wyjściu Mai i Cas'a, Musica podała śniadanie. ŻAREŁKO!! Już prawie miałem w ręce kanapkę, gdy nagle mi wypadła przez coś. -Ej!- jęknąłem i zrobiłem minę załamanego dziecka, któremu nie pozwolono się pobawić ulubioną zabawką. Poszukałem wzrokiem sprawcy dzięki, któremu moje jedzonko leży na talerzu, a nie w moim brzuchu. Nie jadłem od wczoraj wieczorem. Jestem głodny.Wtedy dostrzegłem ten przerażający wzrok u Lucy. Czasami wydaje się być straszniejsza nawet od Erzy. - Natsu czekamy na Mai i Cas'a.-powiedziała ze wzrokiem " A tylko się sprzeciwisz, a doznasz najgorszych katuszy w życiu". Głośno przełknąłem ślinę i wygodnie rozsiadłem się na kanapie. Spojrzałem na Music'kę, która miała iskierki rozbawienia w oczach. Za to Emily patrzała na nas zdziwionymi oczami mówiącymi "On jej pozwala tak sobą pomiatać? Przecież jest silniejszy od niej...". Zrobiłem skrzywioną minę i wyszedłem z jaskini w poszukiwaniu zaginionej dwójki. Niestety nie było ich w pobliżu co oznacza głodowanie do ich powrotu... Ja tu zaraz umrę z głodu...
-Mai, Cas... Gdzie wy poszliście? Ja tu z głodu zaraz padnę...- mamrotałem cały czas poszukując tej dwójki.
- Polecę ich poszukać!- powiedział Happy, nagle pojawiając się obok mnie.
- Dobra, ale lecę z tobą i ich wywącham-zgodziłem się, a chwilę później razem z moim towarzyszem leciałem nad lasem. Nie czułem ani zapachu Mai, ani Cas'a... Co jest? Chyba się nie rozpłynęli w powietrzu? Chociaż... Pod czas wczorajszej walki Mai pokazała, że potrafi być niewidzialna... Ale czułem jej zapach, a teraz nie... Grr... Głodny jestem i jeszcze myśleć mi każą... Z pustym żołądkiem to jest straaaasznie trudneee... W dodatku mózg już mnie boli...< Nigdy się nie przyzwyczaję do tego, że Natsu myśli... dop. Neko> Wtedy wreszcie zobaczyłem poszukiwaną dwójkę. Przytulali się nie daleko rzeki. Dobrze, że nie ma tu Lucy, bo by mnie zabiła gdybym im przerwał, a mam taki zamiar. - Te. Gołąbeczki.- zawołałem do Cas'a i Mai, a Ci słysząc mój głos od siebie odskoczyli.
- Oni się luuuubią.- usłyszałem dobrze znany tekst Happy'ego. Mai słysząc exceeda spojrzała na niego morderczym wzrokiem, a ten uciekł z miejsca zdarzenia zostawiając mnie samego. Wielkie dzięki Happy...
- Czekamy na Was ze śniadaniem...- poinformowałem tę dwójkę.
- A jeszcze coś chociaż dla mnie zostało?- zapytał Cas, a Mai z nieznanych mi powodów uderzyła go w prawy bok, przez co o mało nie upadł, bo trafiła w ranę z wczorajszej walki.
- Tak zostało... Śniadanie nie jest nawet tknięte... Zasługa Lucy...- odpowiedziałem czarno włosemu, na co oboje zaczęli się cicho śmiać. Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, że chcę ratować swój tyłek...
- Nigdy nie zrozumiem czemu pozwalasz jej sobą pomiatać...- powiedział wychowanek Paroli.
- Zaraz wracam, nie martw się Mai...- już miałem coś odpowiedzieć, ale usłyszałem głos Music'ki. Gdy spojrzałem na moją kuzynkę ta miała łzy w oczach.
-O co chodzi? Przecież zaraz wróci...- zapytałem się fioletowookiej. Ta spojrzała na mnie jak na idiotę i wytarła łzy.
- Kłamie... Ona nie wróci...- powiedziała, a z jej oczu pociekły łzy.- To samo powiedziała mi 10 lat temu... Wróciła dopiero 2 lata temu. Tylko dlatego, bo byłam w niebezpieczeństwie... Normalnie to by w ogóle nie wróciła...- wytłumaczyła Mai.
Czekaliśmy na Music'kę parę godzin, a gdy nie wracała Emily, Cas i Mai wrócili razem z nami oraz ich exceedami do Magnolii.
- Wróciliśmy!- krzyknąłem otwierając drzwi do gildii kopniakiem. Rozmowy nagle ucichły i wszyscy spoglądali na nas. W ich oczach widziałem zdziwienie, a no tak przecież są tutaj Mai i reszta.<Cas: Nie jestem resztą! Neko: Oj ciichoo narzekasz dop. Neko>
- Ekhm... Nazywam się Mai Musicrose, posiadam moc Muzycznej Smoczej Zabójczyni i...- tutaj zrobiła chwilę przerwy, żeby zrobić lepszy efekt lub chciała ich wkurzyć. Najwidoczniej lubi wkurzać ludzi... A o dziwo jeszcze się z nią nie pokłóciłem... Dziwne...- jestem kuzynką Natsu.- wreszcie dokończyła, a wszystkim, oprócz naszej piątki, opadły szczęki ze zdziwienia.- To jest...-wskazała na moją siostrę.- Emily Dragneel jest siostrą Natsu.- teraz wszyscy członkowie Fairy Tail mieli tak wytrzeszczone oczy, jakby miały im zaraz wypaś.- Jest Plastyczną Smoczą Zabójczynią. A te tu idiota...- wskazała na Cas'a.
- To twój chłopak Mai?- zapytała już przytomna Mirajane. Mai wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć, nie wiem czy ze złości czy z innego powodu, ale była cała czerwona na twarzy.
- Nie... Literka nie jest moim chłopakiem... Nigdy nim nie będzie...- odpowiedziała Mai, gdy ochłonęła.
- Nawet bym nie chciał... Chwila jak mnie nazwałaś, popsuta katarynko?!- krzyknął zdenerwowany Cas.
- Jak słyszałeś błędny słowniku. Chyba, że słuch Ci się popsuł.- odbiła piłeczkę Musicrose z lekkim uśmiechem, który mimo zdenerwowania widać było na twarzy Cas'a. Oni lubią się ze sobą kłócić?
- Osz ty, połamany nutniku, chcesz się bić?-
- Dawaj, encyklopedio.-
- Zaraz mi tu się uspokoić!- krzyknęła wściekła Tytania. Szybko uciekłem w najdalszy kąt gildii i na to patrzyłem. Zauważyłem, że tak samo zareagowali wszyscy prócz... Mai. Pokój jej duszy...
- Nikt mi nie będzie rozkazywał.- powiedziała moja kuzynka spokojnie. Dziwnie to wyglądało, bo Mai jest dosyć niska, niższa nawet od Levy, choć nie dużo, a ona spokojnie piorunowała się z Erzą wzrokiem. Ta nagle się lekko uśmiechnęła.
- Erza Scarlet, zwana Tytanią, postaraj się nie wszczynać bójek, bo od tego już są Natsu i Gray- przedstawiła się Erza.
- Przykro mi to mówić, Erzo, ale prawdopodobnie nie uda mi się ich nie wszynać, a jak już się rozpęta bójka między mną a Cas'em to nikomu się nie uda jej powstrzymać.-
- Erza da radę. W końcu to Tytania, a ty jesteś małym krasnalem. Gihi.- musiał się wtrącić Gajeel. Chwilę później był przyciśnięty do ściany przez Mai, która uległa transformacji takiej jak podczas używania Muzycznego Uniesienia. Jej włosy stały się różowe, a oczy ciemnozielone.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie krasnalem lub innym wyzwiskiem na temat mojego wzrostu to pożałujesz. Zostanie z ciebie kupa żelaza. Mimo mojego wzrostu jestem pełnoletnia. Co do tego, że może nas powstrzymać Erza to, bez obrazy Tytanio, ale nas nawet smok nie umiał powstrzymać.- powiedziała, a następnie puściła Żelaznego Smoczego Zabójcę i zaczęła się kierować do drzwi, gdy nagle podeszła do niej Mirajane.
- Chcecie dołączyć do naszej gildii?- zapytała, a gdy Cas, Mai i Emily skinęli głowami na tak dodała:- Gdzie chcecie i jaki kolor?-
Tak oto Fairy Tail wzbogaciło się o 3 Smoczych Zabójców. Tego wieczoru jak zwykle odbyła się impreza na cześć nowych członków. Mai pokazała Canie, że ma nową rywalkę w piciu. Była dosłownie o jeden łyk gorsza od Alberony. Emily, Cas i Mai stworzyli razem drużynę. Tak minęły trzy miesiące...

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Rozdział do niczego, ale przynajmniej jest. Ostatnio zauważyłam, że ciągle przedłużam momenty spokoju, więc postanowiłam trochę przyśpieszyć akcję.
Ludzie ( lub nie ludzie :x ) proszę Was komentujcie! Nawet nie wiecie jak mi przykro gdy widzę tylko jeden komentarz. Dziękuję Angel, że chociaż ty komentujesz.
Mai: Nawet nie wiesz jak wielkiego banana miała Neko na twarzy.
Oj ciiichooo... Więc postanowiłam posłuchać się Angel.
Minimum 2 komentarze i wrzucę kolejny rozdział.

poniedziałek, 1 września 2014

Pieśń Śmierci (POPRAWIONE)

Nazywam się Mai Musicrose, ale jestem znana jako Pieśń Śmierci. Dlaczego? Ponieważ każda moja ofiara umierała z włączoną jakąś piosenką. Przypadek? Nie wiem, ale dziwnym trafem zawsze tak jest. Ile już takich ofiar było? Dosyć dużo. Jestem zabójczynią na zlecenie, a dzięki temu, że ani razu nie zawiodłam ciągle mam jakieś zlecenia. Żadko mam czas odpocząć, jedynie mogę coś zjeść, umyć się, bywa też, że nie mogę spać, bo najlepiej się zabija w nocy. Jest tego też plus, bo nie myślę czy dobrze robię. Telefon. Kolejne zlecenie. Ubrałam szybko czarne jeansy, fioletową bluzkę i szarą bluzę do tego granatowe nike. Złapałam za szczotkę i rozczesałam moje fioletowe włosy, a następnie zaplotłam dwa małe warkoczyki. Wyskoczyłam szybko przez okno, przy okazji zabierając kluczyki i wsiadłam na motor, szybko go odpalając. Sarah Nightsky- tak się nazywa moja ofiara. Ma 42 lata i dwójkę dzieci. Mieszka na ulicy Cicha. Pół godziny jazdy i już byłam na miejscu. Weszłam po drabinie na parapet i spojrzałam do pokoju. Jak się okazało była tam Sarah. Słuchała muzyki... SERIO?!... Eh... Przynajmniej mnie nie usłyszy. Poszukałam otwartego okna, a kiedy je znalazłam, wskoczyłam, jak się okazało do łazienki. Na szczęście nikt jej nie zajmował. Najciszej jak umiałam otworzyłam drzwi i rozglądając się po domu za bachorami, zaczełam iść w stronę pokoju w którym znajdowała się moja ofiara. W pomieszczeniu, o drzwi wcześniej od mojego celu, siedziała czarno włosa dziewczyna. Chyba z kimś rozmawiała. Uznałam, że nie będzie mi przeszkadzać, więc po cichu weszłam do pokoju Sarah. Usłyszałam dobrze znaną mi melodię "Pentatonix - Aha!". Wyjęłam z pochwy pistolet. Wycelowałam w lekko kołyszącą się w rytm muzyki na boki głowę ofiary. Znając ten rytm łatwo wyczułam kiedy strzelić , a następnie w odpowiednim momencie pociągnęłam za spust. Sarah opadła na krzesło. Szybko na wszelki wypadek załadowałam pistolet i usunęłam się w cień. Usłyszałam kroki, a potem zobaczyłam jak córka mojej ofiary podchodzi do niej i zaczyna płakać, przytulając jej ciało. Byłam blisko okna na którym stał cyklamen, więc cicho je otworzyłam, omijając kwiat i szybko wyskoczyłam, przepraszając dziewczynę w myślach. Tak. Miałam wyrzuty sumienia, których nigdy nie miałam, choć zabijam odkąd skończyłam 7 lat. Odpaliłam motor i odjechałam. Pojechałam nad jezioro. Było mi przykro. Nie chciałam tych biednych dzieci pozbawić matki. Niestety musiałam inaczej bym umarła z głodu, bo wieść by się szybko rozniosła o mojej klęsce, co by też skutkowało bycia pośmiewiskiem. W dodatku zabiliby mnie moi "towarzysze", uznając to za zdradę. Siedziałam tak niewiem jak długo, ale nagle usłyszałam jak ktoś jedzie samochodem. Miałam to gdzieś. Dla tej osoby będę tylko niewinną dziewczynką, ponieważ nikt nie wie jak wygląda Pieśń Śmierci, prócz moich ofiar i innych zabójców z Elder. Zobaczyłam jak jakaś kobieta idzie z torebką z krokodyla.
- Przepraszam, czy nie wiesz gdzie jest najbliższy bar?- zapytała się mnie.
- Nie mieszkam tutaj.- skłamałam. Nie jestem przewodnikiem, ani jakimś punktem informacyjnym, żeby opriwadzać turystów po mieście.Nagle usłyszałam czyiś płacz. Poszukałam źródła dźwięku, którym okazał się czarno włosy chłopak. Ubrany był w szare spodnie i niebieską bluzę do tego biało- czarne adidasy. Podeszłam do niego.
- Hej... Czemu płaczesz?- zapytałam go, kucając obok. Ten podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Chwilę się wahał, ale w końcu wziął głęboki oddech i otarł ręką łzy.
- Pewnie nie uwieżysz w to, ale moja mama...- rozpoczął, ale głos mu się zaczął łamać i ponownie w jego oczach pojawiły się łzy. Poklepałam go pokrzepiająco po prawym ramieniu.- Moja mama niedawno została zamordowana...- powiedział, kiedy się w końcu ogarnął. Zdziwiłam się. Przecież dzisiaj tylko ja przyjmuję zlecenia...
- Moje kondolencje... Jak się nazywała?-
- Sarah Nightsky.- To jego matka była moją ofiarą...
<TUTAJ ZAKOŃCZONE BYŁO PRZED POPRAWĄ>
Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z rodziną moich ofiar, więc siedziałam cicho, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Bałam się, że zdradzę przypadkiem tożsamość Pieśni Śmierci, przez co od razu trafiłabym do więzienia... Chyba, że moi "towarzysze" byliby szybsi. Wtedy trafiłabym do piekła. Jest jeszcze wiele możliwości, ale jedną z najbardziej prawdopodobnych jest zabicie przez ojca. Czy tak mogę nazwać osobę, która nauczyła mnie jak się zabija? Osobę, która traktowała mnie jak worek treningowy? Myślę, że nie. Jedank dzięki niemu i przez niego jestem sobą. Zabójczynią, która zabija niewinnych ludzi bez mrugnięcia okiem. Jednak jaki mam inny wybór? Nie chcę być jak te dziewczyny, które się chowają po ciemnych zaułkach i czekają na swoich klientów... Chociaż... One przynajmniej nie muszą zabijać...
- Czemu nic nie mówisz?- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos tego chłopaka. Zapomniałam, że tu jest...- Tak właściwie... Kim jesteś?- zapytał się czarno włosy. Nie może się dowiedzieć, że to ja zabiłam jego matkę. Pewnie chciałby się zemścić.
- Mai Musicrose...- przedstawiłam się.
- Cas Nightsky... Mieszkasz w tym mieście?- zapytał się zaciekawiony chłopak.
- Niestety tak...- odparłam ze smutkiem... Co się ze mną dzieje? Najpierw dowiaduję się, że posiadam smumienie, a teraz uczucia. Może jeszcze zaraz zacznę tu płakać, bo zabiłam temu chłopakowi matkę?
- Jakoś nie kojarzę Ciebie... Czy ty chodzisz do szkoły?- Eh... Czy on się ode mnie nie odczepi? Wtedy nadszedł mój ratunek- zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałam.
- Słucham?-
- Witam, jestem osobą, która zleciła zabójstwo Sarah Nightsky- powiedziała osoba po drugiej stronie. Eh... Ten to wie kiedy do mnie zadzwonić.- Czy już jest na tamtym świecie?-
- Tak... Pokój jej duszy...- powiedziałam szczerze.
- Oj tak. Po tamtej stronie jej będzie o wiele lepiej.- najwidoczniej zleceniodawca uznał, że żartuję- Pieniądze są już na twoim koncie. To tyle, Żegnam.- pożegnał się, a następnie rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni i już miałam odejść, gdy usłyszałam:
- Nienawidzę Cię- spojrzałam na osobę, która to powiedziała. Cas...
- Rozumiem to. Nie chcę wybaczenia, bo mi się nie należy. Powiem Ci jednak, że na moim miejscu też byś to zrobił.- powiedziałam spokojnie, jednak czułam przygnębienie. Może jednak lepiej było umrzeć z głodu niż zabijać?
- Mylisz się, ja na twoim miejscu wrócił do rodziców i już nigdy nie uciekał z domu- w jego głosie słychać była złość, ale jego wypowiedź mnie samą wkurzyła.
- Myślisz, że uciekłam z domu? Takie dzieciaki siedzą w zaułkach i czekają na zbawienie. Inni oczekują, że znajdą się jacyś mili ludzie i dadzą im trochę kasy. Są inne sposoby na zarobienie pieniądzy, ale mi ojciec wybrał jak będę zbierać na życie. To on nauczył mnie sztuki zabijania, której nauczyłam się mając 7 lat. Ja byłam dla niegl nikim, najważniesze były pieniądze. Stał się taki, gdy moja matka zmarła, a miałam wtedy 6 lat.- lata zapomnienia o nienawiści do rodziców runęły przez tego chłopaka. Nienawidziłam mojego ojca za to co ze mną zrobił, za to ile razy musiałam iść do szpitala po naszych "treningach". Mojej matki za to co zrobiła jej śmierć z moim tatą. Wiem, że nie z własnej woli umarła, ale jednak darzę ją nienawiścią. Nagle przypomniałam sobie, że Cas nadal tutaj stoi. Zauważyłam, że jest zaskoczony tym co powiedziałam, a ja lekko się uśmiechnęłam. W ciągu paru godzin moja maska obojętności zaczęła powoli znjkać, a przez tą rozmowę całkowicie odeszła w zapomnienie. Powoli zaczęłam odchodzić, ale nagle odwróciłam się do Cas'a, który już się ocknął z zaskoczenia, jednak milczał.
- Ludzie popełniają błędy, a moim błędem było pójście w ślady ojca. Uwierz, że jest mi przykro, bo dopiero po śmierci twojej matki to zrozumiałam. Jakbyście mieli problemy to dzwoń.- powiedziałam do niego, jednocześnie rzucając kartkę z moim numerem.- Uznaj to za początek mojej pokuty za zabójstwa.- dodałam, a następnie szybko wskoczyłam na motor i odjechałam w tylko sobie znanym kierunku.
Tego dnia moje życie zmieniło się nie do poznania. Tak naprawdę kiedy dawałam synowi Sarah mój numer telefonu myślałam, że zadzwoni na policję i za pomocą tego skrawka papieru mnie znajdą. Jednak po miesiącu nadal pozostałam nie uchwytna dla nich, za to zadzwonił do mnie jakiś czas później. Po głosie poznałam, że nie jest zadowolony z tego powodu, a także smutek. Okazało się, że Evelynn Nightsky, jego młodsza siostra, jest poważnie chora, ale nie mają pieniędzy na operację. Oczywiście je im dałam. Dwa tygodnie po tym dostałam, wczesnym rankiem, od niego wiadomość, że niestety zmarła. Oczywiście przekazałam kondolencje Cas'owi. Chwilę później wreszcie policja mnie znalazła i zabrała do więzienia. Tam odpokutowałam resztę swojego życia.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Dlaczego poprawiłam? Ponieważ było dużo błędów, których wcześniej nie zayważyłam. W dodatku mam zamiar dać tego one-shota na konkurs literacki w mojej szkole.
Miałam początowo zrobić z tego NaLu +18, ale wtedy by się nie nadawało na konkurs.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 8

Poranek
Mai


Obudziłam się, gdyż usłyszałam cichą melodię bardzo dobrze znanej mi piosenki, jednak teraz nie pamiętałam skąd ją znam... Wsłuchiwałam się w piosenkę z lekko przymrużonymi oczami, a mój mózg już pracował na pełnych obrotach, żeby przypomnieć sobie ją. Tak... Normalni ludzie zapytaliby się kogoś, ale nie ja. Ja wolałam sama odgadnąć. W dodatku ja normalną się nazwać nie mogę, bo kto normalny czując głód i zapach jedzenia wsłuchiwałby się w piosenkę? Nikt... 
- Mai wiem, że nie śpisz...- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Music'ki. Lekko się uśmiechnęłam, otworzyłam oczy i usiadłam. Chwilę się rozciągałam, a następnie rozglądnęłam się po jaskini. Oprócz mojej przybranej matki siedzieli w niej magowie, których wczoraj poznałam i Cas. Ciekawe, czemu nas odwiedził... 
- Masz mnie... Wstałam... -udałam wkurzoną, że mnie 'zdemaskowano'. Jednak nikt nie zwracał na mnie uwagi.- Ohayo wszystkim...- powiedziałam wstając z łóżka i usiadłam na wolnym fotelu.
- Jak się spało, katarynko?- zapytał Cas, a kto inny? Dopiero teraz zauważyłam jak mocno ode mnie oberwał. Miał rany wszędzie, a jego niebieska, cała pocięta, bluzka miała niemal wszędzie czerwone przebarwienia. W takim samym stanie były jego spodnie. Nigdy nie lubiłam skutków Kłamstwa, nawet jeśli były one widoczne tylko na moich przeciwnikach. Właściwie stąd się wzięła moja ksywka: Pieśń Śmierci, ponieważ jeśli walczyłam na śmierć i życie to nikt nie przeżył tego ataku, ale kiedyś pewnie spotkam taką osobę, która to zmieni...
- Dobrze, słowniku.- odpowiedziałam i powoli wstałam kierując się na zewnątrz, kiedy wyszłam wciągnęłam powietrze w płuca. Poczułam jak je wypełnia czyste, poranne powietrze. Ah... Czułam się taka... wolna... Tak. Wolna od wspomnień... Jednak tak nie było... Dobrze wiedziałam, że to właśnie z Emily walczyłam w dniu mojej 'śmierci'. Jednak czułam, że to nie przez nią popadłam w śpiączkę... Jestem tego pewna. Ona była tam tylko po to by odwrócić moją uwagę...
- Rozmyślasz o samobójstwie w taki piękny poranek, gramofonie?- nagle obok mnie zmaterializował się Cas...
- Nie baw się w ninję, bo Ci to nie wychodzi...- odparłam wymijająco. Jednak po dłuższym zastanowieniu się dodałam. - Nie jestem samobójcą, literko. Po prostu przyszłam się napawać tym porankiem...- Spoglądałam w dal. Tam daleko w tym momencie pewnie rodziły się dzieci, a także właśnie opłakiwano osobę, która straciła tak cenny skarb jakim jest życie. Eh... Dlaczego ono jest takie skomplikowane? Czemu nie mogę mieć normalnego życia? Igneel... Chciałeś wszystko jemu uprościć, a wyszło na odwrót... Wiem, że wyczyściłeś mu wspomnienia związane ze mną. Jednak... nie jestem na Ciebie zła... Chciałeś go tylko chronić... przede mną... Nagle poczułam coś mokrego na mojej twarzy. Nie padało, więc...
- Czemu płaczesz? - usłyszałam obok siebie dobrze znany mi głos.
- N-n-nie płaczę...- starłam szybko ręką łzy i odwróciłam się tyłem do Cas'a. Całkowicie zapomniałam, że on tutaj jest... - Idę się przejść. - rzuciłam i po chwili zniknęłam...


Castiel


Widziałem, że nagle zaczęła płakać, lecz nadal się uśmiechała. Jednak gdy spytałem, dlaczego odwróciła się do mnie plecami. Chwilę tak stała, a po chwili rzuciła, że idzie się przejść i zniknęła, pozostawiając tylko fioletowy dym oraz cichą, smutną melodię. Słyszałem ją gdzieś... Tylko pytanie: Gdzie? Nie ważne... Mai jest od rozpoznawania piosenek... Właśnie... Idę ją poszukać. Zmieniłem się w słowo i zacząłem poszukiwać wychowanki Music'ki.Szedłem, nadal w tej samej postaci, po lesie. Nigdzie nie widziałem osoby poszukiwanej przeze mnie... Nosz... gdzie ona?
<muzyka>
I can hold my breath.- nagle usłyszałem jej głos. To na pewno Mai... Tylko... Dlaczego nie czuję jej zapachu?- I can bite my tongue.- Szedłem ciągle w stronę głosu... Nie wiedziałem, czemu nie czuję jej zapachu, ale teraz najważniejsze było odnalezienie katarynki.- I can stay awake for days.-  W końcu zobaczyłem fioletowowłosą. Siedziała na brzegu rzeki.-If that’s what you want.- Zauważyłem, że w okół niej latały nuty.-Be your number one.- Dlatego jej nie czułem.-I can fake a smile.- Użyła Pułapki, ale... przecież ten czar sprawia, ze też nie słyszy i nie czuje się wtedy danej osoby...-I can force a laugh.- Więc czemu ja słyszę Mai?-I can dance and play the part.- Teraz spostrzegłem, że znowu płakała.-If that’s what you ask.- Chciałem do niej podejść, jednak czułem, że potrzebuje samotności, więc usiadłem na ziemi tak, aby mnie nie słyszała i czekałem.-Give you all I am.- nagle Mai ucichła. Zacząłem się bać, że mnie usłyszała. Okazało się, że po prostu ocierała łzy.-I can do it.- po chwili cicho powróciła do śpiewania.-I can do it. - Tym razem jej głos był bardziej pewniejszy.-I can do it.- Teraz jej głos był donośniejszy, jakby się nie bała, że nikt ją usłyszy. Miałem teraz ochotę strzelić "face palma", bo pewnie po to użyła Pułapki. Jestem idiotą...< Potwierdzam hehehe ;) dop. Neko>
-But I’m only human
And I bleed when I fall down
I’m only human
And I crash and I break down
Your words in my head, knives in my heart
You build me up and then I fall apart
Cause I’m only human...

I can turn it on
Be a good machine
I can hold the weight of worlds
If that’s what you need
Be your everything


I can do it
I can do it
I’ll get through it

But I’m only human
And I bleed when I fall down
I’m only human
And I crash and I break down
Your words in my head, knives in my heart
You build me up and then I fall apart
Cause I’m only human...

I’m only human
I’m only human
Just a little human

I can take so much
Until I’ve had enough

Cause I’m only human
And I bleed when I fall down
I’m only human
And I crash and I break down
Your words in my head, knives in my heart
You build me up and then I fall apart
Cause I’m only human...

Dopiero teraz przypomniałem sobie, że tą piosenkę śpiewała nam kiedyś Music'ka. Dzisiaj mój mózg chyba nie pracuje... Strzeliłem "face palma" i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że powinienem być cicho. Niestety było za późno, Mai mnie usłyszała i cicho westchnęła.
- Nie chowaj się, słowniku...- powiedziała nadal patrząc w wodę. Wstałem i zmieniłem się z powrotem w człowieka.
- Co się stało, gramofonie? Taki ładny poranek, a ty śpiewasz smutną piosenkę.- zapytałem się, podchodząc do Mai, a następnie usiadłem obok niej.- Hm?- Wychowanka Music'ki nic nie odpowiadała. Siedziała cicho i znowu zaczęła płakać.- Powiedz mi...- Nadal się nie odzywała. Wyglądała jak w transie. Nie miałem pomysłu co zrobić, już miałem się poddać, gdy nagle Mai się do mnie przytuliła, a że była niższa niż ja to głowę miała wtuloną w mój tors.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Mai: ZGINIESZ MARNIE!
Help? ;_; Ona chce mnie zabić!
Mai: DLACZEGO NAPISAŁAŚ, ŻE SIĘ PRZYTULIŁAM DO BŁĘDNEGO SŁOWNIKA???!!!
Em... Przecież jesteście przyjaciółmi... 
Mai: TYLKO PRZYJACIÓŁMI,  A  TYLKO SPRAWISZ, ŻE KIMŚ WIĘCEJ, A UMRZESZ!
ONA MI GROZI! Y-Y

Dobra... taka tam małą pogadanka moja z Mai. GOMENE, że dopiero teraz, ale no.. gralam w LoL'a z Madzią :x W dodatku teraz muszę łazić z Zotką na spacery (o 7 rano ;_; W WAKACJE! ;_;). Następny rozdział postaram się dać max. za tydzień.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 7

Muzyka vs Słowo
Cas(tiel)


Spoglądałem na idącą przede mną Mai. Dopiero co obudziła się ze śpiączki i już chętna do bójki...Cicho zaśmiałem się do siebie...Nic się nie zmieniła i chyba nie zmieni. Zawsze dziecinna lub bezuczuciowa. Eh...



Około 12 lat temu, jama Music'ki.


Przez cały lot do jamy Music'ki ciągle płakałem. Tak... Płakałem jak małe dziecko, któremu uciekł balonik. Tyle, że łzy spływały mi z oczu z powodu śmierci Paroli. Teraz już jedynym śladem po mojej chwili słabości były czerwone oczy. Jednak nie chciałem wejść do jamy Music'ki, ponieważ poznałem parę dziewczyn i to była masakra. W ich głowie tylko ciuchy i nawet pobawić się z nimi nie dało się, bo sukienkę pobrudzą.
- Wchodź- powiedziała Music'ka do mnie i popchnęła lekko w stronę jej jamy. Nie mając wyboru wszedłem, a w środku ujrzałem łóżko, kanapę, sofę i szafę. " Pewnie jest pełna ubrań wychowanki Music'ki" pomyślałem. Dopiero po dłuższym czasie spostrzegłem, że na kanapie siedzi fioletowo włosa dziewczyna czytająca książkę, a ja nie mając co innego do zrobienia usiadłem obok. Mai czując jak ugina się lekko mebel automatycznie... przywaliła mi w nos.
- Au- jęknąłem i złapałem za bolące miejsce. Dopiero wtedy spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem, skrzywiła się i przewróciła swoimi fioletowymi oczami.- Też nie jestem zadowolony tym, że tutaj jestem...-
- Eh... Mógłbyś się zamknąć czy mam Ci pomóc?- warknęła powracając do czytania. Wtedy zrozumiałem, że jest inna niż tamte zakupoholiczki.
- Nie boję się Ciebie, katarynko- odpowiedziałem fioletowo włosej.



Mai zawsze ze mną wygrywała, ale tym razem będzie inaczej. Trenowałem w domu dużo. Dam radę... Jeśli z nią przegram, gdy jest osłabiona to hańba mi.



Lucy


Wyszliśmy z jaskini, gdzie była dosyć duża, skalna powierzchnia. Mai poszła na lewy bok, a Cas na prawy. Oni doprawdy przypominają mi Natsu i Grey'a, ale są bardziej inteligentni i nie rozpoczęli bójki w jaskini... Nic by chyba po niej nie zostało, chociaż... Mai jest osłabiona, więc Cas zapewne szybko wygra... W tym momencie Mai się na mnie spojrzała wzrokiem mówiącym: "Będziesz następna, jeśli się nie zamkniesz". Spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem. Czy ona umie czytać w myślach czy jak? Tym razem Mai uśmiechnęła się chytrze i zaczęła się przygotowywać do walki. Spojrzałam na Music'kę, której wyraz twarzy mówił: " Co za idioci...".

- Oni tak zawsze? - zapytałam smoczycy. Ta nawet nie spojrzała na mnie, skrzywiła się i lekko pokiwała łbem.
<Polecam tego słuchać podczas walki + ostrzegam, że nie umiem opisywać walk dop. Neko>
- Przegrasz, katarynko- powiedział Cas z chytrym uśmieszkiem.- Jesteś osłabiona, w dodatku ja cały czas trenowałem, gdy byłaś w śpiączce.-
- Dobra, skończ gadać.- powiedziała Smocza Zabójczyni ze znudzonym wyrazem twarzy.- Pieśń Smoka: Muzyczne Uniesienie.- włosy Mai zaczęły się unosić lekko i... zmieniały kolor? Jej końcówki zaczęły zmieniać kolor na różowy, aż po pewnym czasie całe jej włosy takie były. Zauważyłam też, że jej oczy...stały się ciemno zielone. Co jest grane? Wiem mówiła o tym, ale zobaczyć to... - Pięść Muzycznego Smoka-  wychowanka Musi'ki zaatakowała prawą pięścią Cas'a, ten szybko zrobił unik.
- Pff... Jesteś za wolna Mai...- teraz Słowny Smoczy Zabójca miał znudzony wzrok i lekki uśmieszek na twarzy- Twór Smoka Słowa: Miecz- ręce wychowanka Paroli zalśniły szarym blaskiem, a po chwili pojawił się w nich miecz. Szybko zaatakował nim Mai, lecz tylko zadrasnął jej lekko lewe ramię, bo zrobiła unik.
- Nie było nic mowy o białej broni, ale...- powiedziała Musicrose z lekkim uśmieszkiem- Broń Muzycznej Smoczej Zabójczyni: Katana.- ręce Smoczej Zabójczyni zalśniły fioletowym blaskiem, a po chwili w jej dłoniach pojawił się miecz. Nightsky ponownie zaatakował, lecz Mai sparowała.
- Ryk Muzycznego Smoka- z ust Mai wydobyły się czarne nuty z fioletowym powietrzem przez co Castiel poleciał na skałę stojącą za nim.
- Widzę, że idziesz na całość.- powiedział z lekkim uśmiechem, po czym wstał i otrzepał się.- Ale to i tak Ci nic nie da... Skrzydła Słownego Smoka. -Pobiegł wprost na Musicrose z rękami, otoczonymi szarą otoczką, a następnie ją zaatakował. Wychowanka Music'ki przeleciała dosyć spory dystans, aż w końcu udało jej się zatrzymać, lecz trudniej już było wstać. Jednak udało jej się po pewnym czasie, ale Cas w tym czasie zadał jej cios mieczem. 
- Nie szłam... jeszcze na całość...- powiedziała Muzyczna Smocza Zabójczyni, ledwo trzymając się na nogach.- Pieśń Smoka- Nagle przestała wyglądać na wycieńczoną, a jej zielone oczy wyrażały determinację.- Kłamstwo -Zaraz o wypowiedzeniu tego słowa po Mai pozostała tylko fioletowa smuga. - They'll never see.- Nagle na ciele Cas'a pojawiła się krew. Jego krew. Wypływała z jego lewego ramienia, a chwilę wcześniej tam była ta fioletowa smuga.- I'll never be - Dopiero teraz spostrzegłam, że jego koszula była podarta. A może dopiero teraz została? - I'll struggle on and on to feed this hunger - Teraz zaczęła lecieć krew z prawego ramienia Słownego Smoczego Zabójcy. Co się dzieje? Gdzie jest Mai? - Burning deep inside of me - Castiel został rzucony na skałę, a z jego ust wyleciało trochę krwi, po czym padł wycieńczony. W tym samym czasie pojawiła się wychowanka Music'ki, leżała zmęczona na podłożu. Jednak zauważyłam na jej ustach lekki uśmiech. - Re... mis- ledwo wysapała wykończona Mai. Musica od razu wzięła ich do jaskini i rozpoczęła ich leczyć.
- Jest już dosyć późno- zauważyła smoczyca.- Zostańcie na jeszcze jedną noc.- zaproponowała po chwili.
- Mnie tam się nie śpieszy do jazdy pociągiem- powiedział Natsu i zostaliśmy w jaskini Music'ki do następnego dnia.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Jak zwykle do niczego... A walka opisana masakrycznie ;_; Eh... 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 6

Przebudzenie

Mai

Czy ja naprawdę otworzyłam oczy? Przecież nic nie widzę... Dlaczego? Muszę pewnie poczekać... Najpierw bezdenna ciemność, teraz oślepiająca jasność... Co jeszcze?... Chwila... Czemu tu tak cicho? Niedawno gadali jak najęci, a teraz głucha cisza... Chyba nie ogłuchłam? Prawda?...Słyszę kroki.. Uff... Czyli nie ogłuchłam...
- Dobrze, zaraz przyjdę!- ktoś krzyknął. Kroki się zbliżaly, a ja nie wiedzieć czemu nie rozpoznawałam tego głosu, ale był znajomy.
- Gdzie to ja zostawiłem?...- zapytał głos, prawdopodobnie krążąc po jamie. Dobrze znam ten głos... Tylko skąd?
- Kim jesteś?- zapytałam nieznajomego. Kroki nagle ustały... Em... Czy ja powiedziałam coś złego?
- Jestem Natsu Dragneel. - odpowiedział po dłuższym czasie ten ktoś. Natsu. Dragneel. Kojarzę go... Pytanie: Skąd?- A ty pewnie jesteś Mai Musicrose?- zapytał Natsu. Skąd on....?... No tak... Musica jemu powiedziała...
- Tak...- odpowiedziałam cicho, przez co chyba nie usłyszał... - Wiesz może czemu ja nic nie widzę?- zapytałam tym razem już głośniej.
- Musica powiedziała, że to pomoże przyzwyczaić się twoim oczom do widzenia, po tej przerwie...- wysłumaczył, po chwili podszedł do mnie i zdjął materiał z moich oczu. Pierwsze co zobaczyłam to jego niesamowicie zielone oczy, a potem różowe włosy. Na ten widok się miło zaskoczyłam. Tak... To napewno on. Nawet nie wiem kiedy na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Musica! Emily! Lucy! Encyklopedio!- zawołał Natsu odchodząc od mojego łóżka. Chwila...
- Hej! To ja tak nazywam, literkę! - nakrzyczałam na tego różowego idiotę, podnosząc się do siadu. Przypadkiem zrzuciłam Alice z moich nóg, przez co cicho prychnęła. Po chwili na jej twarzy zawidniał ogromny uśmiech.
- Mai!!!- krzyknęła tak głośno, że pewnie w Elder ją było słychać, fioletowa exceedka, rzucając mi się w ramiona. Oczywiście przytuliłam kotkę do siebie.
- Tęskniłam, Alice - cicho mrugnęłam do mojej małej przyjaciółki, która była jedną z niewielu osób, które wiedziały kiedy i jak się zachowam.
- Słodki widok - usłyszałam jakiś nieznany mi głos. Obróciłam w tamtym kierunku głowę i ujrzałam w wejściu do jamy trzy postacie: Musicę, blodynę i jakąś różowowłosą dziewczynę. Gdy bardziej się przyjrzałam ujrzałam... dwa exceedy: niebieskiego i żółtego w pomarańczowe paski. Moje oczy się zaświeciły. KOLEJNE KOTY!!!
- Mai...- usłyszałam ciche mruknięcie Alice, które wyrwało mnie z zachwytu. Lekko.potrząsnęłam głową i dopiero wtedy śmignęło mi coś szarego koło ucha.
- Din!- krzyknęłam i korzystając z okazji złapałam exceeda wolną ręką i przytuliłam. Hmm... Jest Din to musi być...
- Kradniesz mi exceeda jak zawsze, popsuta katarynko?- usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Obok Natsu stał Castiel. Żadnych zmian tylko ma dłuższe włosy niż kiedyś.
- To zacznij nim się lepiej opiekować, błedny słowniczku.- odpowiedziałam ten czarnowłosemu idiocie. Wtedy usłyszałam cichy śmiech, kiedy się odwróciłam w stronę z której dochodził dzwięk, okazało się, że należał do blondynki.
- Co Ciebie tak śmieszy?- zapytałam już z bezuczuciowym wyrazem twarzy. Usłyszałam ciche westchnienie niezadowolenia Cas'a. No tak... Nie lubi, gdy ktoś przerywa nasze kłótnie.
- Poprostu mi przypominacie pewne osoby... - odpowiedziała blondynka, a ja patrzałam na nią wyczekując dlaszej wypowiedzi. - Tak w ogóle jestem Lucy Heartphilia, Gwiezdna Magini, a to Emily Dragneel, Plastyczna Smocza Zabójczyni. - wskazała na różowowłosą stojącą obok niej. Dragneel... Czyli już spotkałam obu Dragneel'ów... Już wkrótce czas na wyjaśnienia. Usłyszalam ciche chrząknięcie Alice.
- Ah... Nazywam się Mai Musicrose, choć pewnie już Wam Musica powiedziała. Jestem Muzyczną Smoczą Zabójczynią. - przedstawiłam się, żeby nie było, że wilki mnie wychowały.
- Mai?- spojrzałam na kotkę, która nadal była w moich ramionach, na dodatek przytulona do Dina. Nie powiem, słodko to wyglądało. Fiolet i szary... Spoko.połączenie... - Chyba czas im wyjaśnić co nieco. Przecież wśród nich jest dwóch Dragneel'ów...-
- Eh... Chyba masz rację...- Wszyscy oprócz Music'ki patrzyli na mnie zaciekawieni. Oczywiście już nie stali w wejściu tylko usadowili się na "fotelach" i "kanapie", które stały przy przeciwległej ścianie.
- Co ty możesz wiedzieć o Dragneel'ach? - zapytał się Cas ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy i skrzywionym uśmiechem. - Ty nawet nic nie wiesz o swojej rodzinie.- dodał po chwili namysłu.
- Oj dużo wiem i o tym i o tym, ponieważ pochodzę z rodu Dragneel.- powiedziałam spokojnie, a wszycy, oprócz mojej opiekunki i kotki siedzącej w moich ramionach, zrobili zdziwione miny.- Eh... Więc tak...

Kiedyś żyło sobie małżeństwo Diana i Eric Dragneel. Posiadali oni dwójkę dzieci, dokładniej bliźniaków: Dariusa i Kirę. Ta dwójka była ze sobą niesamowicie zżyci. Ubierali się zawsze w takie same kolory, bawili się razem, ogólnie: wszystko robili razem. Gdy mieli po 10 lat w nocy Darius wyszedł z domu i nie wrócił. Kira była tym załamana, popadła w okropną depresję, z której ledwo ją wyleczono. Jednak po tym zmieniła się nie do poznania. Z roześmianej, śmiałej dziewczynki wyrosła bezuczuciowa, mało mówna dorosła kobieta. Pewnego dnia poznała mojego ojca: Jeamsa Musicrose. Dzięki niemu odzyskała uczucia i... szczęście. Pobrali się, a później pojawiłam się ja.
Jednak Darius po swym zniknięciu dołączył do mrocznej gildii. Pewnego dnia dostał zlecenie zabicia wszystkich Dragneel'ów, oprócz swojej żony Niny i dzieci: Natsu i Emily. Pierwszymi jego ofiarami z rodziny byli Diana i Eric. Następnie zabił swoją siostrę. Jeames wkurzył się i odpłacił pięknym za nadobne- zabił Ninę. Darius w akcie zemsty chciał zabić i mnie, jednak ojciec jemu przeszkodził. Pojedynkowali się, jednak Darius miał przewagę, bo posługiwał się magią. Jeames krwawił już okropnie, ale wtedy zadał zabójcy ostateczny cios. Niestety... Mój ojciec wykrwawił się na śmierć... w moim pokoju... Poplamili mi wszystkie lalki i pluszaki swoją własną krwią...
Kiedy skończyłam opowiadać nikt nic nie mówił, tylko patrzyli na mnie z rozdziawionymi ustami. Nikt nie wiedział co powiedzieć. - Skoro jesteś z rodu Dragneel... To dlaczego nie masz różowych włosów? Emily i Natsu mają.- zapytała zaciekawiona Lucy, która pierwsza się ocknęła ze zdziwienia. Zaraz po tym jak to powiedziała wszystkich wzrok spoczął ponownie na mnie. - Urodziłam się z różowymi włosami i ciemnozielonymi oczami, ale po przyjęciu mocy Smoczej Zabójczyni zmieniły kolor na fioletowy.- zaczęłam tłumaczyć ciekawskim gościom.- Wracają do swojego pierwotnego koloru tylko, gdy używam Muzycznego Uniesienia.- dodałam po chwili.Ujrzałam zaskoczenie i niedowierzanie malujące się na ich twarzach. Wtedy zobaczyłam, że Cas patrzy na mnie wyczekująco.- Co się gapisz, encyklopedio?- warknęłam wkurzona na czarnowłosego.
- Myślałem, że im udowodnisz to, ale najwyraźniej na to nie wpadłaś, nutniku- odpowiedział chłopak. No tak! Jak mogłam o tym nie pomyśleć?... Eh... Ta śpiączka popsuła mi mózg...
- Dobra, ale...- tu zrobiłam krótką przerwę, co najwyraźniej każdego wkurzyło. Ah... Lubię wkurzać ludzi.- czas wreszcie sprawdzić czy nadal jesteś słabeuszem jak dawniej-dokończyłam z wrednym uśmieszkiem. Wszystkich to zdziwiło, bo niby jestem za słaba, dopiero się obudziłam ze śpiączki... Bla, bla, bla... Przewróciłam oczami patrzałam na Cas'a, aż ten wreszcie coś powie lub zrobi.
- No dawaj, połamany flecie- powiedział lekko się uśmiechając i wstając z fotela.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Zepsuło mi się i posta usunęło... O.o Elektronika mnie nie lubi ;__; POPRAWKA: Ona mnie nienawidzi ;__;

Spróbuję dziś dodać rozdział, ale nic pewnego.

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 5

                        Kwiat Snu

Emily

To nic nie znaczy. To nic nie znaczy. Powtarzam to zdanie cały czas jak mantrę. Napewno to nic nie znaczy, dużo osób ma tak samo na nazwisko i nie są rodziną... prawda? Nosz... Po co ja o tym myślę? Przez to ta blondyna załatwiła już moje malunki. Spojrzałam na jej aurę pod kontem siły... blady żółty... Czyli już ją moje malunki wyczerpały... Nie trzeba brać jej pod uwagę... Ciekawe co u Rin'a..  Ten niebieskowłosy idiota walczy z drugim, tyle że tamten jest czarnowłosy. Ten to miał już niebiesko-białą aurę...
-Na serio masz na nazwisko Dragoneel?- zapytał się stojący przede mną Natsu. Teraz się jego aurze dokładniej przyjrzałam przyjrzałam. Była wyraziście czerwono-pomarańczowa. Hmm... Czyli ciekawie by się z nim walczyło...
-Taa...- To. Nic. Nie. Znaczy.
- Hmm...- mruknął cicho Natsu.
"Natsu myśli..." mówiły przerażone oczy blondynki, a moje? Zapewne wyrażały po raz pierwszy w życiu rozbawienie...? Tak to się nazywa? Nigdy się nie uśmiechałam... Pomijając zamknięty już rozdział mojego życia z Rainbow... Eh... Ciekawe jak ona się miewa... Dzięki niej świat wydawał mi się taki... kolorowy... Nie ma się jak temu dziwić w końcu to Plastyczna Smoczyca... Tak bardzo za nią tęsknię...

Castiel

Krótkie, niebieskie włosy. Błękitne oczy. Zadziorny uśmiech na twarzy. Ubrany jak zawsze- biała koszulka na krótki rękaw i granatowe spodnie. Nie się nie zmieniłeś Rin...

12 lat temu, jama Paroli.

Tego dnia obudziłem się wyjątkowo późno, było już chyba po połódniu. Siedziałem na moim łóżku i czekałem, aż Parola wróci ze zwiadów. Codziennie raz za dnia wylatywała z jamy i wracała po prau godzinach. Nigdy nie chciała mi powiedzieć co wtedy robi, a ja po pewnym czasie zaczęłem uznawać to za zwiady. Zawsze wracała z jakimś zwierzęciem dla siebie, a w koszu, który sobie stwarzała, miała jakieś pieczone udka z kurczaka albo owoce i warzywa. Zawsze zależało to od tego czy chciało jej się zmieniać w człowieka i kupić na mieście czy wolała ukraść z sadu jabłka, gruszki lub z ogródka jakiegoś biednego wieśniaka pomidory albo kapustę...
- Zeref się obudzi!- usłyszałem czyiś krzyk. Było to dosyć dziwne, ponieważ nikt do nas nie przychodził, wyjątkiem była Musica, ale to był ludzki głos... Pobiegłem szybko do wyjścia z jamy, a tam... Leżała cał w szkarłatnej cieczy Parola. Chciałem do niej podbiec, ale wtedy zauważyłem jakiegoś człowieka. Miał krótkie, niebieskie włosy oraz błękitne oczy zaślepione żądzą mordu. Ubrany był w czarny długi płaszcz i czarne budy. Najdziwniejsze w nim było to, że... z wyglądu przypominał dziecko w moim wieku... Miałem nadzieję, że mnie nie zauważył, ponieważ skoro zabił Parolę to ja dla niego to nic trudnego. Bałem się... Nagle morderca mojej przybranej matki odwrócił się i odszedł... Podbiegłem do Paroli, a gdy zrozumiałem, że ona nie żyje przysiągłem sobie dwie rzeczy: Stanę się silniejszy i pomszczę moją opiekunkę. Po pewnym czasie przyleciała po mnie Musica i zabrała do swojej jamy. Tam poznałem Mai...

Dlaczego wcześniej nie skojarzyłem tego dzieciaka z Rinem? Nie wiem... ale tu i teraz spełnię moją przysięgę. Zabiję Rina. Obudziła się we mnie taka wściekłość, że każdy w promieniu kiloketra słyszał niezrozumiałe krzyki. Rin nadal nie wzruszony odpierał ataki. Widząc to wkurzyłem się jeszcze bardziej.
- Smocze Słowo: Cierpienie.- użyłem tajnej techniki Słownego Smoczego Zabójcy. Z oczu Rina zaczęła wypływać strugami krew, a on sam zgiął się w pół, a następnie upadł. Tylko dla mnie widoczne słowa "Cierpienie" cieły skórę Zabójcy Bogów. Z ust Rina zaczęła wypływać szkarłatna ciecz, a także błania o litość.
- Nigdy Ci tego nie wybaczę... Zabójco Paroli...- na te słowa Rin wytrzeszczył oczy, a następnie... Uznajmy, że zemdlał... Dobra nie ukrywajmy... On umarł. Zrobiłem zniesmaczoną minę i odszedłem powoli w stronę dwójki moich tymczasowych towarzyszy. Dopiero teraz poczułem zmęczenie, lecz odsunęłem je na bok, bo zobaczyłem, że ten różowowłosy idiota stoi i rozmawia z... żeńską wersją siebie?... Em... Czy ja coś ćpałem?... A może to zmęczenie?

Natsu

- Nie mam zamiaru z tobą walczyć.- oznajmiłem Emily, a ta się tym zdziwiła?
- Dlaczego niby?- powiedziała zaskoczona dziewczyna. Idiotka...
- Nie mam zamiaru walczyć z kimś kto możliwe, że jest z mojej rodziny.- odpowiedziałem na jej głupie pytanie. Czy ona potrafi myśleć? Wiem, że skoro ma na nazwisko jak ja to nie oznacza, że jest kimś z rodziny, ale jest szansa. Ta zamiast zrozumieć o co mi chodzi spojrzała na... całego we krwi niebieskowłosego chłopaka.
- Niemożliwe... On przegrał...- Emily zaskoczona opadła na kolana, jakby zaczynając rozumieć w jakiej jest sytuacji.- Dobrze puszczę was, ale pierw powiedzcie mi po co wam Kwiat Snu.- nareszcie... Chcę jak najszybciej wrócić do jamy Music'ki, bo jestem straaaaaaaaaaaaaasznie głoooodny. W dodatku został tam Happy, przekupiono go rybką...
- Nie mówcie jej...- nagle ten słwny idiota nam zakazał jej odpowiedzieć... Powalił go?
- Czemu niby? Przecież inaczej nas nie puści.- zapytałem Cas'a. Co on sobie myśli? Nie chce uratować przyjaciółki?! Jest poprostu skończonym idiotą.
- To ona...Ona doprowadziła Mai do tego stanu...- oznajmił nas Słowny Smoczy Zabójca. Chwila... Musica mówiła, że była ona różowowłosa... No przecież...
- Mai?-zapytała zdziwiona Emily. Albo udaje głupią albo na serio nie wie, że prawie zabiła Mai.
- Pięć miesięcy temu w Crocus ludzie Zerefa zaatakowali Muzyczną Smoczycę i jej wychowankę. Byłaś wśród osób, które rozpętały bójkę.- przypomniał dziewczynie czarnowłosy powoli odchodząc do niej z morderczym wzrokiem. Chwila... Przecież oni się nie lubią... Nie rozumiem już nic... Mózg mi się przegrzewaaaaaa...
- Ah... O tą fioletowowłosą chodzi...- wyraz twarzy Emily teraz wyrażał smutek. Czyżby żałowała tego czynu?- Ona żyje?- zapytała z nutką nadziei.
- Żyje i potrzebujemy Kwiatu Snu, aby stworzyć lekarstwo dla niej.- odezwała się od dłuższego czasu milcząca Lucy. Chyba też zauważyła, że Emily prawdopodobnie żałuje tego czynu.
- Trzeba było tak od razu. Chodźcie za mną.- oznajmiła różowowłosa, po czym obróciła się i ruszyła, a my za nią. Choć Cas pokazywał, że nie jest zadowolony tym... Po jakiejś półgodzinnym marszu po śniegu ujrzeliśmy jakiś dziwny niebieski kwiat. Dookoła nic nie rosło tylko on. Podeszła do niego Lucy i zerwała jeden płatek... TYLE SIĘ NAŁAZIĆ DLA JEDNEGO PŁATKA??!! Ech... Przynajmniej możemy już wracać.

Mai <tak bardzo chciałam już jej perspektywę *-* dop. Neko>

Cały czas widzę ciemność. Jak ja jej nienawidzę... Grrr... Tylko czasem słyszę czyjeś głosy. Chyba wczoraj słyszałam Musicę opowiadającą moją "śmierć" dwójce magów. Ach... Czyli ja już od pięciu miesięcy leżę i nic nie robię... Zaraz... Jak oni się nazywali? Lucy Heartphilla i Natsu... Dragoneel. Dagoneel. Tak dawno tego nazwiska nie słyszałam... Był wczoraj też ktoś o znajomym głosie... Mam na końcu języka to jak on się nazywał... Hmm... ENCYKLOPEDIA! Czyli jednak wróciłeś... Chwila... Ktoś tu idzie... Coś mówią, ale ja nic nie rozumiem... Po pewnym czasie czuję dziwny zapach...Teraz ktoś mi coś wlewa do ust.
" Obyś się obudziła, gramofonie."- O ty... GRAMOFON??!! JAK JA CI GRAMOFON ROZSTRZASKAM NA GŁOWIE TO MNIE POPAMIĘTASZ!!
.
.
.
Mam czucie w rękach? Lekko poruszam palcami... Udało mi się... Czyżbym mogła...Spróbuję... Próbuję powoli otworzyć oczy....

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Omg... Jakie to długie O.O
Mai: Ej... A czy są jakieś skutki uboczne tego lekarstwa?
Może nie, może tak... Zobaczymy co moja głowa wymyśli.
Maj: Boję się...

czwartek, 3 lipca 2014

Powiadomionko

Nie wiem czy kogolwiek to interesuje, ale co mi tam.
Mai: Przejdź do rzeczy.
Dobra, dobra.. Nie piekiel się tak...
Jak każdy mam plany na wakacje i już jutro jeden z nich stanie się rzeczywistością.
Mai: Neko...
Echia... Tak się nazywam ;>
Mai: *facepalm*
... To na czym to stanęłam?... A już wiem. Jutro jadę na obóz harcerski, nie, nie jestem harcerką, ale chciałabym, na dwa tygodnie. W wolnym czasie planuję pisać nowy rozdział, więc jeśli dziś nie będzie rozdziału to oczekujcie wyjątkowo długiego rozdziału po moim powrocie, a nawet jeśli wrzucę dziś to i tak postaram się napisać jak najdłuższy rozdział. Choć nie wiadomo czy mi się uda, w końcu to obóz HARCERSKI. Rano ćwiczenia, ogniska, śpiewy, warty (to chyba jedna lepszych pór na pisanie hehe xP) itp... Wymęczę się... ale schudnę ;> No ale nie ważne do dziś lub do mojego powrotu.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 4

               Wyprawa po składniki

Cas

Jak on już mi działa na nerwy... Ciągle chce się kłócić albo bić... Dlaczego on tak bardzo mi przypomina Mai?

Około rok temu, jama Music'ki

- Oi, popsuta katarynko!- zawołałem Mai.
- Czego, błędny słowniku?!- jak zwykle dziewczyna zezłościła się na mnie za to przezwisko, a ja mam się nie wściekać na nią?! Chyba sobie jaja robicie...
- Nie nazywaj mnie tak, połamany nutniku!- już gotowałem się do bójki.
- Uspokuj się, Castiel!- tylko jedna osoba mnie tak nazywa... Musica.
- Po co niby? Chcę pokonać Mai zanim wyjadę!- krzyknąłem już wkurzony na smoczycę. Jak mogła mi przerwać kłótnię z Mai?!
- Jak to wyjeżdżasz?...- zapytała już niezbyt chętna do bójki dziewczyna. No dzięki wielkie Musica...
- Ech... Znalazłem wreszcie moją siostrę- wreszcie postanowiłem wytłumaczyć moje nagłe postanowienie.- Nie wiem czy kiedyś znowu się zobaczymy, dlatego chcę wreszcie z Tobą wygrać.-
- To ja nie chcę walczyć... - już całkiem jej odbiło?! Nie chce ze mną walczyć? To nie może być Mai.- Chcę zobaczyć czy nadal będziesz silny, gdy się znowu spotkamy.-
- Czyś ty głucha? Powiedziałem, że już pewnie się nigdy nie spotkamy...- już działała mi na nerwy bardziej niż kiedykolwiek...
- Możesz sobie teraz walczyć... ale nie ze mną...- dziewczyny... i jak je zrozumieć?...- Może i zawsze się kłócimy, ale to jest coś co stało się naszym zwyczajem, którego będzie mi brakować, gdy odejdziesz. W dodatku... Nie ważne co mówię podczas tych kłótni i tak jesteś moim przyjacielem.-

Tego dnia rozmawiałem z katarynką ostatni raz... Teraz gdy o tym myślę to rozumiem o co jej chodziło.
Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem jak ktoś mnie chce zaatakować. Wiedziałem, że nie zdążę uniknąć tego ciosu...
- Ryk Ognistego Smoka!- osobnik, który prawie mnie zranił został "lekko" spopielony.
-Arigato- rzuciłem krótko i odszedłem trochę dalej, aby rzucić okiem na to co się dzieje. Zaatakowała nas chmara ludzi Zerefa. Moją uwagę przykuły dwie postacie wyróżniające się na tle tych wszystkich osobników. Jedna z tych osób stała na górze i... malowała pędzlem w powietrzu?! Następnie te postacie ożywały i pomagały tamtym ludziom... Czylo walczymy z... obrazami? Wtedy dojrzałem znajomą twarz... Rin... Poznałem go następnego dnia po wyjeździe z Elder... Odrazu wiedziałem, że jest z nim coś nie tak... ale nie pomyślałbym, że jest jednym z ludzi Zerefa... To przez nich Mai jest teraz w śpiączce, a teraz nie chcą dopuścić do tego, aby się obudziła? Po co? Aj olać te obrazu. Rin... Lodowy Zabójca Bogów vs Słowny Smoczy Zabójca...
- Twór Smoka Słowa: Miecz jednoręczny- moja prawa dłoń zalśniła na szaro, a następnie pojawił się w niej miecz. Zapamiętałem w którą stronę muszę iść, aby dotrzeć do Rin'a i zaczęłem przebijać się przez obrazy ludzi Zerefa.
- Co ty robisz?- usłyszałem słowa Lucy, ale nic z tego sobie nie robiłem, dalej parłem naprzód.
W końcu dotarłem do mojego celu i zaatakowałem, ale żeby nie było od przodu. Ten lekko zaskoczony szybko stworzył sobie miecz i sparował atak.

Natsu

Kiedy ten idiota odszedł na bezpieczną odległość, wkurzyłem się. Co on sobie myśli?! My tu walczymy, a on zamiast nam pomóc odchodzi... Po pewnym czasie ruszył, ale z utkwionym wzrokiem w jednym punkcie. Czyżby po drugiej stronie są jacyś silniejsi magowie? Z tymi to Lucy sama sobie poradzi, więc wybrazłem byle jaki kierunek i zaczęłem się przedzierać przez tych ludzi. Było ich coraz więcej czy mi się wydaje? Może dowiem się skąd ich tylu? W końcu wydostałem się z tego "morza" ludzi i byli tylko pojedyńczy. Spojrzalem skąd oni się biorą i... ujrzałem dziewczynę ubraną w czarną bluzę z kapturem i jeansach. Miała różowe włosy, tego samego odcieniu co ja i zielone oczy... Chwila... Ona wygląda jak żeńska, "emowata" wersja mnie! Tylko ona... malowała? I to tych ludzi, a oni nagle... ożywali...
- Kim jesteś? I po co tu przyszedłeś? To teren Zerefa. - powiedziała beznamiętnym tonem.
- Jestem Natsu Dragoneel z Fairy Tail i przyszedłem tu odnaleźć kwiat snu.- odpowiedziałem, a po chwili dodałem jeszcze:- Zejdź nam z drogi, bo użyję siły. -nic. Olała mnie, ale przestała malować.- Kim jesteś?- znowu nic. Ech... Może to jakiś robot i się zepsuła?
- Jestem Emily... Emily Dragoneel.- raczyła się wreszcie przedstawić... Chwila...
-COOOOOOOO???!!!- wrzasnąłem zdziwiony.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tadam! Wrzuciłam dziś!
Mai: Choć jej się nie chciało...
Tak samo sprzątać niezbyt się chce...
Mai: A chcesz, aby mama Ci kompa naprawiła?
No oczywiście.
Mai: To won do sprzątania!

Do następnego rozdziału!( jeśli przeżyję z Mai i moją matką Y.Y )
PS: Gome, że ciągle tak krótko. Poprostu na telefonie niezbyt wygodnie się pisze i jeszcze nawet nie wiem jak z długością na komputerze.

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 3

                         Śpiączka

Natsu

- Oi, Lucy!- zawołałem do blondwłosej przylepionej do moich pleców.- Patrz!- wskazałem na Elder, które z góry wyglądało naprawdę imponująco. Poczułem jak ta niepewnie obraca głowę we wskazaną przeze mnie stronę. Usłyszałem ciche westnięcie zachwytu, a następnie jak Lucy rozluźnia uścisk. Ja nie mogę... Niby taka słaba, a o mały włos mnie nie udusiła... Najwidoczniej zachowanie naszej dwójki śmieszyło smoczycę, bo usłyszałem jej ciche chichotanie...
- Co Ciebie tak śmieszy?- zapytałem Musicę.
- Smoczy Zabójca, hm?- ta zignorowała moje pytanie, ale mruknęłem cicho "tak".- Ech...- smoczycę to... zasmuciło? Może coś się stało jej wychowankowi...lub wychowance...
- Coś się stało, Musica?- najwidoczniej nie tylko ja zauważyłem, że coś smoczycę zasmuciło, bo Lucy zadała to pytanie.
Smoczyca milczała przez resztę drogi i dopiero, kiedy dotarliśmy na miejsce nas o tym powiadomiła.
- Podobał się lot?- zapytałem ze śmiechem, kiedy pomagałem zejść Lucy z Music'ki. Ta tylko spojrzała na mnie groźnie i ruszyła za smoczycą do groty <a może jaskini? Jest jakaś różnica? dop. Echii>. W środku były szkielety zwierząt, resztki mięsa i co najdziwniejsze łóżko na którym spała fioletowowłosa dziewczyna. Miała rozpuszczone włosy i tylko od przodu do tyłu, po prawej oraz lewej stronie, były zaplecione warkoczyki. Była ubrana w jasnofioletową bluzkę na krótki rękaw i ciemnofioletowe spodnie.<wow tak achromatycznie dop. Echii> Na nogach miała założone jeszcze fioletowe z czarnymi paskami buty i... kota?... Pewnie to wychowanka Music'ki.... Oczywiście dziewczyna... nie kot... Hmm... A gdyby to koty były Smoczymi Zabójcami?... Nagle oberwałem w oczy... ogonem?... Musica... Spojrzałem na nią wściekły, że mi przerwała rozmyślanie, ale zauważyłem jej smutny wzrok utkwiony w fioletowowłosą i...
- Ona nie żyje?- zapytałem muzyczną smoczycę.
- Ech... Ona żyje...- przerwała na chwilę i westchnęła- Przynajmniej tak myślę od dokładnie pięciu miesięcy... Co jej się stało? Już mówię, ponieważ to jest związane z misją...- znowu przerwała i smutnym wzrokiem spojrzała na dziewczynę.- Nazywa się Mai Musicrose i jak zapewne domyślacie się, jest Muzyczną Smoczą Zabójczynią. Od chyba już to będzie ośmiu lat szuka jedynego, żywego członka jej rodu... Ale to nie jest ważne...-

Pięć miesięcy temu usłyszałyśmy o przybyciu niejakiego "Salamandra". Mai uparła się, że chce pójść i poznać go na własne oczy. Więc zmieniłam się w człowieka i poszłyśmy go szukać... Pech chciał, że spotkałyśmy ludzi Zerefa. Rozpętała się walka. Mai walczyła z jakąś różowowłosą dziewczyną. Taka trochu "emowata" jak to wszyscy z gilldii Zerefa... Nagle zostałam ogłuszona. Nic nie słyszałam, ale kątem oka widziałam jak Mai z nią przegrywa. Miała już wyczerpaną magię, złamaną prawą rękę i lewą nogę. Uciekała... a ja nie mogłam nic zrobić, bo sama walczyłam... Zabijałam ich jeden po drugim... Mai by na mnie nawrzeszczała. Nienawidziła gdy kogokolwiek zabijałam... Nie ważne czy to wróg czy przyjaciel... W pewnym momencie... znikli?... Znowu słyszałam i zaczęłam pędzić tropem Mai, gdy dotarłam na miejsce... ona... niby umarła. Jednak słyszałam jej bicie serca. Wierzyłam, że ona żyje...

- Tydzień temu poruszyła lekko ręką...- smoczycy głos zaczął się łamać.
- Musica?- nagle usłyszeliśmy czyiś głos. Po chwili do groty wszedł czarnowłosy chłopak. Był ubrany w niebieską bluzę i czarne spodnie.- Och... Masz gości... To ja wrócę później-
- Nie... Zostań... To jest Castiel Nightsky.-przedstawiła chłopaka Musica-  Przez Mai zwany encyklopedią lub słownikiem.-
- Ale mówcie mi Cas- powiedział ze smutkiem i złością. Widać nie lubi jak ktoś go tak nazywa...- Jestem Smoczym Zabójcą Słowa.- tym razem w jego głosie było słychać dumę.
- Ja jestem Natsu Dragoneel, Ognisty Smoczy Zabójca, a to jest...- wskazałem na blondwłosą.- Lucy Heartphillia, Magini Gwiezdnych Duchów.-
- Cas, pomożesz tym magom w zdobyciu składników do lekarsta dla Mai- powiedziała stanowczo, a gdy chłopak już miał zaprzeczyć, dodała:- Nie przyjmuję odmowy, chyba, że...- tu z szatańskim wyrazem twarzy dokończyła-się BOISZ?-
- Nie boję się...- od razu zaprzeczył, po czym dodał:- Kiedy wyruszamy?-
- Dziś- równocześnie odpowiedziały Musica i Lucy... Może jednak będzie ciekawie?...

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Jest dziś, bo miałam wenę i mogę xD
Mai: Nie, nie możesz...
Cicho... Ty jesteś w śpiączce!
Mai: ... *facepalm*

Mniej więcej tak wyglądały włosy Mai.